Klacz ledwo stała na nogach. Nagle przewróciła się. Drgała na ziemi.
Miała skurcze. Przeraziłem się. Posadziłem Faith na grzbiecie i
zaniosłem do lekarza. Nie ważne co ona mówi. Jest z nią źle. Jest chora.
- Jesteś chora - stwierdziłem.
Vega uważnie zbadała Faith.
- Faith nie jest chora - stwierdziła.
- To co się z nią dzieje.
- Faith jest ....
***
- NIE JESTEM - krzyknęłam ostatkami sił. Doskonale wiedziałam, co
chciała powiedzieć. Nie doprowadzałam do siebie tej myśli. Nie mogło tak
być.
***
- .. jest osłabiona, ale nie jest to powód choroby. Są dwa powody.
Pierwszy. Faith ma poważny problem i nie umie sobie z nim poradzić. A
drugi to, że Faith jest w ciąży.
Spojrzałem na nią oniemiały. Faith jakby nie podzielała mojej radości.
- To nie może być prawda! - wrzasnęła.
***
- Pogódź się z tym. - klacz sprawiała wrażenie wręcz znudzonej.
Popatrzyłam na ukochanego. Wyraźnie się cieszył.
***
Pomogłem wstać klaczy. Ruszyliśmy wolnym stępem. Weszliśmy do naszej
jaskini. Zrobiłem miękkie, świeże i wygodne posłanie dla mojej
ukochanej.
- Faith ty się nie cieszysz?
***
- Nie. Nie chcę. Nie teraz. Ale, jeśli ty się cieszysz..
***
Łzy stanęły mi w oczach. Nie powstrzymywałem ich. Obróciłem się na
pięcie. Wypadłem z jaskini galopem, a potem już cwałem ruszyłem przed
siebie. Wpadłem do jeziora. Chciałem to sobie przemyśleć. Przepłynąłem
całe jezioro. Pośród drzew po tej stronie zauważyłem Faith.
***
Podszedł do mnie. Chciał coś powiedzieć.
- Cii.. Skarbie, tu nie chodzi o to, o czym myślisz. Zbliża się wojna,
niby nikt nic nie wie, ale to tylko pozory, wszyscy trąbią o tym od
rana. Wyobrażenie małych kopytek dreptających tam i z powrotem, kiedy
wokół konie zabijają się nawzajem, jest.. No właśnie. Ale jeśli zachce
im się przyjść na świat szybciej, to trudno, przynajmniej zobaczą, co to
znaczy żyć.. - załamał mi się głos.
***
Podzielałem troskę klaczy. Wzdychnąłem. Już wiedziałem o co chodzi.
- Nie pomyślałem o tym - szepnąłem.
Klacz nie odpowiedziała tylko spojrzała na mnie wzrokiem pełnym bólu.
- Przetrwają to. Będą silne. Jakoś to zrobimy, żeby widziały jak najmniej wojny - powiedziałem smutnym głosem.
Dotknąłem pyskiem jej brzucha. Jeszcze był normalnych rozmiarów. Nikt nic nie wiedział.
- Ale chyba .... nie chcesz się ich pozbyć?! - krzyknąłem przerażonym głosem.
***
- Skarbie.. Nie jestem wyrodną matką - uśmiechnęłam się.
***
Roześmiałem się ze swojego niedorzecznego pomysłu.
- Trzeba powiedzieć alfom.
***
- Dlaczego ty chcesz wszystko mówić alfom? - żartobliwym tonem powiedziałam. Chwilę później znowu się rozpłakałam.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał.
- Nie wiem..
- Jak ja z tobą wytrzymam? - zażartował i mnie objął.
- Chcesz mieć dzieci, to teraz znoś moje
huśtawki nastrojów. - otarłam łzy i uśmiechnęłam się. Razem wróciliśmy
do jaskini, próbując wyobrazić sobie przyszłość.
***Uśmiechnąłem się. Przyniosłem klaczy nieco świeżej trawy. Uśmiechnięci patrzyliśmy na siebie z miłością. Klacz chciała coś powiedzieć, ale zamknąłem jej usta pocałunkiem. A więc będę ojcem! Dopiero teraz do mnie dotarło, że będziemy rodzicami. Kochałem ją. Lekki podmuch wiatru rozwiał moją grzywę. Do jaskini weszła Rose.
- To prawda, że Faith jest w ciąży? Vega tak powiedziała. Całe stado o tym mówi - powiedziała Rose.
- Tak, to prawda - powiedzieliśmy zgodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz