poniedziałek, 9 grudnia 2013

Od Jenny - CD historii Wolf Dark i Avocado

Przenikliwy wiatr otoczył tereny stada, które układało się do snów. Zewsząd dało się słyszeć skowyt wilków i jedno przeraźliwe wycie, które było zimne i złowieszcze, przyprawiło mnie o dreszcze. Nawet ten kto jej nie znał, a słyszał o niej jedynie z opowieści innych koni, wiedział, że to była ona, że czaiła się w pobliżu, może i z nową ofiarą, może ostrzegała przed kolejnym atakiem z jej strony, a może chciała coś przekazać, lub kogoś pojmała. Nikt nie mógł przewidzieć jej ruchów, zamiarów, to było nie możliwe do zrobienia, każdy by poległ w starciu z nią. Wszyscy wyszli z jaskiń, zaczęło się liczenie, kto jest, a kogo nie ma, rozpoczęła się panika, gorączkowe poszukiwania nieobecnych, krzyki, płacze.
-CISZA - uniósł się donośny głos jakiegoś ogiera, chyba alfy, ale nie jestem pewna, stałam za daleko, żeby widzieć.
-KOGO NIE MA? - szepty, przypadkowe imienia, rozglądanie się do koła, aż w końcu, ktoś cicho powiedział:
-Avocada, jego nie ma.
-To nowy koń, pewnie zwiedzał tereny i... No i pewnie tam poszedł...
-Kto pójdzie sprawdzić, co tam się dzieje, oczywiście nie zagłębiając się dosyć daleko, najlepiej w ogóle nie przekraczając granicy...
Wszystkie głosy ucichły, niektórzy zaczęli się wycofywać, a ja nie wiedzieć czemu zgłosiłam się na ochotniczkę i od razu pomyślałam, że będę tego żałować... Po chwili jednak szłam w stronę granic, choć nie byłam do końca pewna tego, co robię, prócz mnie zgłosił się ktoś jeszcze, nie rozmawialiśmy i nie znaliśmy się też za bardzo, ale trudno, nie próbowałam nawiązywać z tym koniem, jakiś kontaktów, a przy najmniej nie teraz. Po niedługim czasie dotarliśmy do granicy. Stanęłam w pewnej odległości od płotu granicznego i stanowczym, chłodnym tonem krzyknęłam imię, mieszkanki zakazanych terenów. W krótkim czasie, z gęstwiny wyłoniła się puma, czarna jak dzisiejsza noc, o chłodnym spojrzeniu, w którym tkwiła złość i nienawiść...
(Wolf Dark C.D. :3)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz