niedziela, 22 grudnia 2013

Od Rudego

Stałem w lesie. Podrapany, poszarpany, i wściekły jak nie wiem co, ale jednocześnie spokojny. Dyszałem ciężko i głośno. Za głośno. Cztery, wielkie wilki chodziły naokoło mnie śmiejąc się jak hieny. Może to i były hieny...? Niewiele widziałem. Nie mogłem sie zdać na oczy. Pozostawał słuch, węch i inne zmyśły (choc wzrok akurat, lubiłem najbardziej)
Wiedziałem, że jeden z nich zaraz na mnie skoczy. Jeśli przegapię ten moment, to będzie koniec. Czuły zapach mojej krwi. Krwi z ran, które jeszcze niedawno stworzyły ich pazury. Wilki nie pozostawały bez ran, jednak zdawało się, że im to tak nie przeszkadza. Były chude. Bardzo chude, niczym czarne cieni. W pierwszej chwili, kiedy zobaczyłem pierwszego z nich, miałem wrażenie, że to Wolf Dark. Szybo okazało się, że to nieprawda. Ale na terenie tego stada, nigdy, odkąd tu jestem nie było wilków. Wiedziałem, że najgorszym co teraz mogę zrobić, jest ucieczka. W tym przypadku oznaczała pewną śmierć.
Jeden z nich, zadraż niespokojnie. Nie był pewny, kiedy zaatakować. Stałem po środku, poraniony, zmęczony walką. Ich było czterech, jednak się wachali.
~No skocz!~krzyczałem w myślach
Jeszcze chwila. On też czekał. Wiedział, że wiem, co chce zrobić. W końcu skoczył. Z chwilą, kiedy basior odbił się od ziemi, zrobiłem obrót, i walnąłem tylnymi kopytami jego pysk. Odleciał z piskiem w tył. Teraz! Ruszyłem z kopyta, a ziemia z pod moich kopyt rozleciała się na wszystkie strony. Wiedziałem, że one zostały przy tamtnym, ale kiedy zobaczyły, że uciekam, posłąły za mną jednego ze swoich. Wilk zawył, i pobiegł za mną. Rany ciążyły jak łańcuchy, ale nie zwracałem na to uwagi. To już nie pierwszy raz. Jeśli bym się zatrzymał, one wyczułyby krew, i dopadły mnie. Zacząłem zwalniać. Odchyliłem uszy do tyłu. Wilk widząc, że nie biegnę tak szybko jak przed chwilą, przyspieszył, i wyskoczył. Zwolnienie było celowe. Zatrzymałem się, i kpnąłem. Nie wiele mu to zrobiło, ale wystarczająco, żeby na chwilę go ogłuszyć. Udało się
****
Wieczór ustawał. Ciemny las powoli zamieniał się w zwykłe pole z drzewami. Wcześniej, to było ciemne miejsce, porośnięte czarnymi drzewami, które również przypominały demony. Mgła otuliła ziemię. Wiedziałem, że krew w moich ranach jeszcze kapie. Na szczęście wilki były już daleko. Stanąłem. Przede mną była polana pełna koni. Westchnąłem cicho. Udało się. Chciałem zapomnieć o tej nocy, nikomu o niej nie mówić. Po co? Nie było się czym chwalić. Alfy na pewno wiedzą, że są tu wilki...

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz