Leżałam sobie spokojnie kiedy podszedł do mnie brat:
- Idziesz, na wycieczkę?
- Co?
- Spytałem się, czy chcesz iść na wycieczkę?
- Tak. A gdzie?
- Nie wiem. Może do Wesołego Parku.
- A jak ktoś tam będzie?
- No to co?
- Ale ja się boje innych koni...
- Idziesz czy nie?
- Idę.
Gdy skończyliśmy gadać poszliśmy do Wesołego Parku. Tam Helios jadł trawę a ja poszłam się przejść. Kiedy nagle za rogiem zobaczyłam naszego ojca zalanego krwią. Od razu pobiegłam do Heliosa i opowiedziałam mu co widziałam.
<Helios?>
niedziela, 29 września 2013
piątek, 27 września 2013
Od Heliosa
Leżałem w naszej jaskini. Rodziców jak zwykle nie było. Jak do tąd nie ruszałem się wogóle z poza domu. Postanowiłem to zmienić. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł...
- Voltari? - obudziłem siostrę
- Tak? Dlaczego nie pozwolisz mi spać?
- Idę na wycieczkę, idziesz ze mną?
<Voltari?>
- Voltari? - obudziłem siostrę
- Tak? Dlaczego nie pozwolisz mi spać?
- Idę na wycieczkę, idziesz ze mną?
<Voltari?>
wtorek, 24 września 2013
Od Day Dream'a
Cichy wiatr wiał przez łąki, pola, lasy... Moja długa grzywa opadała mi na szyję, a grzywka przesłaniała oczy. Dookoła wiało pustką. Nie widać było koni. Nigdzie nie mogłem znaleźć Faith ani mojego synka. W oddali zauważyłem znajomą sylwetkę. Po chwili była już przy mnie Cortina.
- Tatusiu... - szepnęła przez łzy i oparła swój piękny pyszczek na moim karku.
- Co się stało myszeńko?
- Gdzie są konie? Gdzie są wszyscy? Gdzie mamusia? I mój braciszek?
- Nie wiem.
Położyłem się, a córeczka wtuliła się w moją szyję. Patrzyłem na jej wielkie, piękne oczy tak bardzo przypominające Faith. Wkrótce klaczka zmęczona płaczem, zasnęła. Wzrokiem szukałem kogokolwiek. Faith, Jenny, Rudego, Rose, Silvera... Nikogo nie było... Brakowało mi tego ciepła.
***
Noce były zimne. W jaskini płonęło ognisko rozpalone za pomocą mocy. Nagle w wejściu zamajaczyła sylwetka dobrze znanego mi ogiera. Rudy....
(Rudy?)
- Tatusiu... - szepnęła przez łzy i oparła swój piękny pyszczek na moim karku.
- Co się stało myszeńko?
- Gdzie są konie? Gdzie są wszyscy? Gdzie mamusia? I mój braciszek?
- Nie wiem.
Położyłem się, a córeczka wtuliła się w moją szyję. Patrzyłem na jej wielkie, piękne oczy tak bardzo przypominające Faith. Wkrótce klaczka zmęczona płaczem, zasnęła. Wzrokiem szukałem kogokolwiek. Faith, Jenny, Rudego, Rose, Silvera... Nikogo nie było... Brakowało mi tego ciepła.
***
Noce były zimne. W jaskini płonęło ognisko rozpalone za pomocą mocy. Nagle w wejściu zamajaczyła sylwetka dobrze znanego mi ogiera. Rudy....
(Rudy?)
Małe ogłoszenie
Było, minęło.
Przyznajmy szczerze - nic nie jest tak samo.
Wszystko się zmienia, raz na lepsze, raz na gorsze. W tym przypadku to drugie. Stado ze szczytów spadło na dno.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Podjęłam się tego, wzięłam na siebie odpowiedzialność.
Ale chyba trudno robić to wszystko kiedy wokół jest ignorancja, wymigiwanie się od swego rodzaju obowiązków?
Hej, jestem człowiekiem, nie maszyną, tak trudno to zauważyć?
No właśnie.
Też mam swoje zajęcia, nie siedzę cały czas w internecie - istnieje coś takiego jak życie prywatne, nie mylę się?
Co mnie tu trzymało?
Ludzie. Szczere rozmowy (czasem na dziwne tematy ;) ). To wszystko, ta atmosfera umilała pisanie opowiadań.
To wszystko zniknęło.
Tego już nie ma.
W takim razie, co jest?
Pustki, SBR interesuje się garstka osób. I nie ma kto zrobić z tym porządku.
Tak więc, żeby nie przedłużać - dziękuję za wszystko.
Reanimujcie stado dalej, tym razem bez Fejfa. </3
Co nie zmienia faktu, że czekam na moje chrześniaki <3
Przyznajmy szczerze - nic nie jest tak samo.
Wszystko się zmienia, raz na lepsze, raz na gorsze. W tym przypadku to drugie. Stado ze szczytów spadło na dno.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Podjęłam się tego, wzięłam na siebie odpowiedzialność.
Ale chyba trudno robić to wszystko kiedy wokół jest ignorancja, wymigiwanie się od swego rodzaju obowiązków?
Hej, jestem człowiekiem, nie maszyną, tak trudno to zauważyć?
No właśnie.
Też mam swoje zajęcia, nie siedzę cały czas w internecie - istnieje coś takiego jak życie prywatne, nie mylę się?
Co mnie tu trzymało?
Ludzie. Szczere rozmowy (czasem na dziwne tematy ;) ). To wszystko, ta atmosfera umilała pisanie opowiadań.
To wszystko zniknęło.
Tego już nie ma.
W takim razie, co jest?
Pustki, SBR interesuje się garstka osób. I nie ma kto zrobić z tym porządku.
Tak więc, żeby nie przedłużać - dziękuję za wszystko.
Reanimujcie stado dalej, tym razem bez Fejfa. </3
Co nie zmienia faktu, że czekam na moje chrześniaki <3
piątek, 20 września 2013
Od Cortiny - Do Rudeckiego
- Wiesz, jesteś taki słodki - szepnęłam.
Ogier zaczerwienił się po czubki uszu. Nie zważając na nic podeszłam bliżej i pocałowałam ogiera w policzek. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Uciekłam z jaskini przerażona. Przeskoczyłam kilka leżących kłód. Wpadłam na polankę, której nie znałam. Maleńki strumyk płynął przez środek. Położyłam się i patrzyłam w niebo. Był późny wieczór, a na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy...
(Rudy?)
Ogier zaczerwienił się po czubki uszu. Nie zważając na nic podeszłam bliżej i pocałowałam ogiera w policzek. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Uciekłam z jaskini przerażona. Przeskoczyłam kilka leżących kłód. Wpadłam na polankę, której nie znałam. Maleńki strumyk płynął przez środek. Położyłam się i patrzyłam w niebo. Był późny wieczór, a na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy...
(Rudy?)
środa, 18 września 2013
Od Jess
W jaskini stałam nad Levatą. Łzy same spływały mi po policzkach. Nagle usłyszałam :
-Mama? - słodki głos Levaty.
Tak to głos Levaty !
- Córeczko ! - powiedziałam szczęśliwa
- Gdzie Ja...Jack - powiedziała z trudem
Obróciłam się mojego synka nie było.
- O nie! - krzyknęłam
Chciałam wybiec i go szukać nie mogłam musiałam pilnować Levaty. Po chwili mała usnęła powiedziałam klaczom żeby czuwały nad nią. Pobiegłam czym prędzej tam gdzie był Twister. Nie myliłam się mój partner tam leżał dalej a Jack płakał. Podbiegłam do niego.
- Mamo czy tata żyje? - spytał zapłakany Jack
- Tak tylko śpi głęboko - powiedziałam załamana.
Pocałowałam Jack'a w czułko. Stałam przy Jack'u. Spłynęła mi łza. Nagle ktoś wyszedł zza krzaków. Był to ogier. Ojciec Belli.
- Czego chcesz ? - zapytałam ostro
- Mamo kto to? - spytał Jack
- Nie czas na rozmowę potem ci powiem a teraz cwałem biegnij do jaskini klaczy ! - powiedziałam stanowczo
-Mamo ! - krzyknął Jack
- Już biegnij!
Mój syn zaczął biec cwałem. Ojciec Belli chciał pobiec za nim. Nie pozwoliłam na to kopnęłam go z całej siły.
- O a więc to twój umarły partner? - spytał z szyderczym uśmiechem na pysku
- On nie umarł ! - krzyknęłam
Znowu dałam mu mocnego kopniaka.
- Nie dam ci zabić mojej rodziny ! - warknęłam
Kopnęłam go jeszcze mocniej. On się odwrócił i zaczął biec. Pocałowałam Twistera w czoło. Spłynęła mi łza......
-Mama? - słodki głos Levaty.
Tak to głos Levaty !
- Córeczko ! - powiedziałam szczęśliwa
- Gdzie Ja...Jack - powiedziała z trudem
Obróciłam się mojego synka nie było.
- O nie! - krzyknęłam
Chciałam wybiec i go szukać nie mogłam musiałam pilnować Levaty. Po chwili mała usnęła powiedziałam klaczom żeby czuwały nad nią. Pobiegłam czym prędzej tam gdzie był Twister. Nie myliłam się mój partner tam leżał dalej a Jack płakał. Podbiegłam do niego.
- Mamo czy tata żyje? - spytał zapłakany Jack
- Tak tylko śpi głęboko - powiedziałam załamana.
Pocałowałam Jack'a w czułko. Stałam przy Jack'u. Spłynęła mi łza. Nagle ktoś wyszedł zza krzaków. Był to ogier. Ojciec Belli.
- Czego chcesz ? - zapytałam ostro
- Mamo kto to? - spytał Jack
- Nie czas na rozmowę potem ci powiem a teraz cwałem biegnij do jaskini klaczy ! - powiedziałam stanowczo
-Mamo ! - krzyknął Jack
- Już biegnij!
Mój syn zaczął biec cwałem. Ojciec Belli chciał pobiec za nim. Nie pozwoliłam na to kopnęłam go z całej siły.
- O a więc to twój umarły partner? - spytał z szyderczym uśmiechem na pysku
- On nie umarł ! - krzyknęłam
Znowu dałam mu mocnego kopniaka.
- Nie dam ci zabić mojej rodziny ! - warknęłam
Kopnęłam go jeszcze mocniej. On się odwrócił i zaczął biec. Pocałowałam Twistera w czoło. Spłynęła mi łza......
Od Shini'ego
Rano gdy się obudziłem pocałowałem Sukari.
-Śpij dobrze - szepnąłem
Chciałem wyjść nagle moja ukochana wstała.
- Shini? - spytała
- Idź spać - powiedziałem
Moja ukochana poszła spać a ja poszedłem na spacer.....
-Śpij dobrze - szepnąłem
Chciałem wyjść nagle moja ukochana wstała.
- Shini? - spytała
- Idź spać - powiedziałem
Moja ukochana poszła spać a ja poszedłem na spacer.....
Od Jack'a
Gdy widziałem jak tata leżała nie ruchoma spłynęła mi łza. Hope nie
zauważyła cofnąłem się do taty. Jakieś konie stały koło niego.
- Zostawicie mojego tatę ! - krzyczałem przez łzy.
Jeden z ogierów kopnął mnie. Nie zadziałało byłem wytrwały i uparty. Tata krzyknął :
- Uciekaj Jack ! - dalej nic nie mówił.
- Nie - powiedziałem zadziornie.
Położyłem się i udawałem , że nie żyję. Konie odeszły myśląc , że umarłem z moim tatą.
- Tato wstań ! - krzyczałem przez łzy. - nie umieraj !
Wstałem i płakałem. Otarłem łzy kopytem i chciałem odejść. Nagle usłyszałem coś.
- Tato? - spytałem
<Twister? Mój tatusiu?>
- Zostawicie mojego tatę ! - krzyczałem przez łzy.
Jeden z ogierów kopnął mnie. Nie zadziałało byłem wytrwały i uparty. Tata krzyknął :
- Uciekaj Jack ! - dalej nic nie mówił.
- Nie - powiedziałem zadziornie.
Położyłem się i udawałem , że nie żyję. Konie odeszły myśląc , że umarłem z moim tatą.
- Tato wstań ! - krzyczałem przez łzy. - nie umieraj !
Wstałem i płakałem. Otarłem łzy kopytem i chciałem odejść. Nagle usłyszałem coś.
- Tato? - spytałem
<Twister? Mój tatusiu?>
Od Jessie
Postanowiłam wyjść z jaskini klaczy.Nikt chyba nie zauważył. Jednak
myliłam się! Jakieś obca dwa ogiery stały i patrzały na mnie srogo.
Przestraszyłam się. Cofnęłam się , odwróciłam się i pobiegłam za mamę.
Trzęsłam się ze strachu. Ogiery były z innego stada , stały przed
jaskinią. Mama wyszła przed jaskinię. Hortex mnie przytulił. Trzęsłam
się jak galareta. Po chwili mama przyszła. 2 konie odbiegły gdzieś.
Od Gemmy - Pierwsze chwile w stadzie.
Gdzie
ja jestem?- pomyślałam błądząc po nieznanych pastwiskach i lasach. W
oddali zobaczyłam płot. Nie myśląc nawet co mam zrobić podbiegłam do
niego i postanowiłam przejść na drugą stronę. Gdy znalazłam się na jego
drugiej stronie zaczęłam iść przed siebie. Nagle w krzakach coś
zaszeleściło. Obróciłam się by zobaczyć co to jest, a raczej kto to
jest. Była to czarna klacz. Przestraszyłam się i pobiegłam patrząc
ciągle za siebie. Galopowałam jak najszybciej. Bałam się, że ta klacz
ciągle za mną biegnie. Zatrzymałam się dopiero w jakimś parku. Nie było
tam żywej duszy. Postanowiłam trochę odpocząć. Położyłam się pod
wierzbą. Po chwili usłyszałam śmiechy i rozmowę.
- Musimy teraz jeszcze bardziej chronić swoich terenów i samego siebie. Podczas wojny mamy podwójne abo nawet poczwórne zagrożenie. Przekażcie wszystkim aby trzymali się wszyscy razem bo w każdej chwili możemy zostać napadnięci wiecie przez kogo, a gdy jest nas więcej w miejscu walki mamy o wiele większe szanse na jej wygranie. Zrozumiano?!- trwała dalej rozmowa. - Tak jest!- wykrzyknęli wszyscy na raz. Od razu zrozumiałam, że jestem na terenach jakiegoś stada, a jeszcze na nieszczęście stada które właśnie toczy wojnę. Ja już nie wiem czemu mam takiego wielkiego pecha. Nie mogłam im się pokazać, ponieważ jeszcze pomyślą, że jestem ze stada z którym toczą wojnę. Postanowiłam więc wejść na drzewo. miałam z tym problem ale za trzecim razem udało mi się. Po chwili zobaczyłam dużą grupkę koni. Na ich czele stała biała klacz. Widać było, że to samica alfa. Gdy byli centralnie przed drzewem ześlizgnęłam się z gałęzi i wpadłam wprost przed kopyta klaczy. - Kim ty jesteś!- krzyknęła. - Ja ... nazywam się Gemma i nie jestem waszym wrogiem. Klacz trochę się uspokoiła. Wszystkie konie się ze mnie śmiały. Poczułam straszny wstyd. - No dobrze, przepraszam za tam to. Dzisiaj jestem strasznie rozdrażniona- zaczęła klacz spokojnym głosem.- Więc Gemmo. Co cię sprowadza do Stada Białej Róży? - Zabłądziłam ale ... Zaraz zaraz. To jest Stado Białej Róży? - Tak. - Moja babcia opowiadała mi o nim prawie codziennie! Mam małe pytanko. Szukacie może członków do stada? - Tak szukamy. A jestes może zainteresowana tym? - Tak, ale wątpie, że mnie przyjmiecie do stada. - Jak chcesz to możesz. ... No to witaj w stadzie. Chodź przedstawię ci mojego partnera Sil... - Silvera! Zgadłam? - Tak. Skąd to wiesz? - Opowieści babci. - No dobra. Pójdziemy też do pary bety. - Ok. Poszłyśmy razem. Byłamm bardzo szczęśliwa, że znalazłam nowy dom. KONIEC <3 |
|
wtorek, 17 września 2013
Od Meggie
Gdy byłam na spacerze spotkałam jakiegoś nie znanego mi ogiera.Postanowiłam do niego podejść
-Hej jestem Meggie a ty to kto?
-Jestem Ikar
-nigdy cię tu nie widziałam jesteś nowy?
-tak..
-to może oprowadzić cię po terenach stada?
(Ikar?)
-Hej jestem Meggie a ty to kto?
-Jestem Ikar
-nigdy cię tu nie widziałam jesteś nowy?
-tak..
-to może oprowadzić cię po terenach stada?
(Ikar?)
Nowy ogier - Ikar!
Płeć: ogier
Wiek: 4 lata
Cechy: energiczny, miły, żartobliwy, wesoły, nie lubi się smucić i rozklejeć, uwielbia inne konie, smutne rzeczy obraca w żart, jak czuje że coś jest poważnym problemem prubuję go rozwiązać
Stanowisko: wypatrujący
Żywioł: natura, śmiech
Moce: rozmowa z innymi zwierzętami i roślinami, potrafi namówić kogoś do czekoś wzrokiem, stanie na wodzie, telepatia, pocieszenie innych wzrokiem.
Partner: czy ktoś go zrozumie..
Rodzina: matka - Pauza, ojciec - Hidalgo,
Historia: Jego matka żyła samotnie w innym stadzie, w którym wybuchła wojna i matka została porwana podczas porwanie ogier alfa wrogiego stada zapłodnił jego matkę a potem gdy go urodziła została zabita. A Ikar był szkolony na ogiera wojennego ale potem uciekł i wychowywał się w lesie.
Właściciel: Hamara Clikner
Od Jenny
Dookoła panowała cisza, wszyscy niepewnie rozglądali się dookoła, nikt nie wiedział kiedy i gdzie zjawił się wróg. Całą napiętą atmosferę dopinały ostatnie, długie i ciężkie walki. Pogoda również nam nie pomagała. Przenikliwy chłód i częste deszcze... Powoli wstałam z nadzieją znalezienia kogoś chętnego do rozmowy. Jednak ku mojemu nieszczęściu większość siedziała w swoich jaskiniach. Zniechęcona również zamierzałam to zrobić, jednak w oddali ujrzałam sylwetkę konia. Szybko go rozpoznałam, był to Day Dream.
(Day Dream?)
(Day Dream?)
Nowa klacz - Gemma
Imię: Gemma
Płeć: Klacz
Wiek: 4 lata
Cechy: Gemma jest klaczą stanowcza i mądrą. Nie łatwo zdobyć jej zaufanie. Jest sprawna fizycznie oraz bardzo inteligentna. Gdy znajdzie się w trudnej sytuacji od razu umie z niej wybrnąć. Kocha naturę, wodę i długie spacery w świetle gwiazd i księżyca.Oprócz tego jest uczciwą i dobrą klaczą. Przy niej nie da się nudzić.
Stanowisko: Obrończyni.
Żywioł: Natura i woda.
Moce: Ogólnie jej moce są związane z jej dwoma żywiołami: naturą i wodą.
Partner: Nie jest klaczą prostą do zdobycia. Ma bardzo dobry gust w wybieraniu ogiera z którym zostanie do końca życia.
Rodzina: Miała bardzo liczna rodzinę, ale teraz ma nadzieje, że członkowie stada ja zaakceptują.
Historia: Wychowała się w bardzo uczciwej i dobrej rodzinie. W jej skład wchodziło około 35 koni. Nie była więc taka rozpieszczana jak niektóre młode konie. Od początku kochała wodę i naturę. Swoje moce i żywioły odziedziczyła po swoich rodzicach. Miała 5 braci i 6 sióstr. Nie była jednak do nich bardzo przywiązana. Najbardziej kochała swoją babcię. Zawsze jej pomagała i słuchała co ma do powiedzenia. Choć dzieliła je spora różnica wieku były jak siostry. Pewnej śnieżnej zimy babcia zachorowała. Wszystkie konie próbowały ja wyleczyć: przynosiły różne zioła, które tak bardzo trudno zdobyć o tej porze roku. Jednak była to tak silna choroba, że staruszka tego nie wytrzymała i umarła. Gemma załamana śmiercią tak bliskiej jej osoby pozostała w smutku przez parę lat. Gdy stała się już dojrzałą klaczą odeszła w poszukiwaniu nowego, wymarzonego domu. Znalazła go tutaj. W Stadzie Białej Róży i postanowiła zostać w nim do końca jej dni.
Właściciel: YokoOno
Vega urodziła
Imię: Voltari
Płeć: klacz
Wiek: parę godzin
Cechy: nie śmiała, nie pewna siebie, niezręczna towarzysko, niezdarna, zamknięta w sobie, cicha, spokojna, nie lubi dyskutować.
Stanowisko: za młoda
Żywioł: dźwięk, drugiego nie odkryła
Moce: potrafi wyciszyć otoczenie, dalej się uczy
Partner: za młoda
Rodzina: matka – Vega, ojciec – Havanes, brat - Helios
Historia: Urodziła się podczas wojny jej matka zawsze była zajęta a ojciec walczył więc była zdana na siebie i brata
Właściciel: Hamara Clikner
Imię: Helios
Płeć: ogier
Wiek: parę godzin
Cechy: odważny, energiczny, pewny siebie, rozbrykany, zwinny, niczym się nie przejmuje, czasami bywa chamski, ale na to trzeba zasłużyć.
Stanowisko: za młody
Żywioł: Światło
Moce: oślepienie, bieg z prędkością światła
Partner: za młody
Rodzina: matka - Vega, ojciec - Havanes, siostra - Voltari
Historia: urodził się na wojnie, jego matka miała bardzo dużo pracy a ojciec walczył, więc był zdany tylko na siebie i siostrę.
Właściciel: Ruby14
Dorosną 30 września.
Od Harry'ego - CD historii Martela
- Na przykład jakie?- spytałem ogiera.
- Ach- westchnął.- Naprawdę dziwne. Jeszcze nie mieliśmy tak trudnej wojny jak ta. Trzeba na każdym kroku uważać. W ogóle nawet strach wychodzić ze swojej jaskini.
- Może chodźmy dalej. Nie będziemy tu stać całą wieczność.
Martel tylko kiwnął głową. Ruszyliśmy teraz w stronę parku. Całą drogę szliśmy w ciszy. Było tylko słychać szelest drzew i wycie wilków. Wilki nie stawiały zagrożenia więc byliśmy spokojni. Gdy doszliśmy na miejsce ciemne chmury zakryły błękit nieba.
- Harry chyba będzie burza- powiedział Martel.
- No ... I to taka wielka burza.
Nagle wielki piorun uderzył w drzewo 100 metrów przed nami.
- Ooo ... to będzie straszliwa burza!- krzyknął Martel ciągnąc mnie za grzywę.- Trzeba zawiadomić stado o tym co się będzie działo na zewnątrz!
- Szybko biegnijmy za nim jest jeszcze w miarę jasno!
Gdy dobiegliśmy na miejsce Faith leżała z nogą owiniętą specjalnymi ziołami.
- Vega i jak Faith się czuje?- zapytałem.
- Już lepiej, ale było gorzej. Miała wysoką gorączkę i bardzo spuchnięta nogę.
- Ale wyjdzie z tego?- powiedział Martel.
- Pewnie! Już jest dobrze. Teraz potrzebny jest jej długi odpoczynek. Jutro noga będzie jak nowa.
- Martel! Zapomnieliśmy powiedzieć stadu co się dzieje z pogodą!
<Martel, nie tylko ty tu nie masz weny> <3
- Ach- westchnął.- Naprawdę dziwne. Jeszcze nie mieliśmy tak trudnej wojny jak ta. Trzeba na każdym kroku uważać. W ogóle nawet strach wychodzić ze swojej jaskini.
- Może chodźmy dalej. Nie będziemy tu stać całą wieczność.
Martel tylko kiwnął głową. Ruszyliśmy teraz w stronę parku. Całą drogę szliśmy w ciszy. Było tylko słychać szelest drzew i wycie wilków. Wilki nie stawiały zagrożenia więc byliśmy spokojni. Gdy doszliśmy na miejsce ciemne chmury zakryły błękit nieba.
- Harry chyba będzie burza- powiedział Martel.
- No ... I to taka wielka burza.
Nagle wielki piorun uderzył w drzewo 100 metrów przed nami.
- Ooo ... to będzie straszliwa burza!- krzyknął Martel ciągnąc mnie za grzywę.- Trzeba zawiadomić stado o tym co się będzie działo na zewnątrz!
- Szybko biegnijmy za nim jest jeszcze w miarę jasno!
Gdy dobiegliśmy na miejsce Faith leżała z nogą owiniętą specjalnymi ziołami.
- Vega i jak Faith się czuje?- zapytałem.
- Już lepiej, ale było gorzej. Miała wysoką gorączkę i bardzo spuchnięta nogę.
- Ale wyjdzie z tego?- powiedział Martel.
- Pewnie! Już jest dobrze. Teraz potrzebny jest jej długi odpoczynek. Jutro noga będzie jak nowa.
- Martel! Zapomnieliśmy powiedzieć stadu co się dzieje z pogodą!
<Martel, nie tylko ty tu nie masz weny> <3
poniedziałek, 16 września 2013
Ogłoszenie.
Dej bardzo przeprasza, ale w związku z rozpoczęciem szkoły miał taki nawał obowiązków, że nie miał czasu. Teraz już wszystko ułożył i będzie się pojawiał.
Pozdrawiam Day Dream.
P.S. Hippis zdobył Mistrzostwo Pomorza Juniorów Młodszych, Chellina pod tatą Vicemistrzostwo Seniorów. Dej 5 w P zwykłym :).
Nowy członek! Bryza
Imię: Bryza (Sendy)
Płeć: klacz
Wiek: ponad 3 lata
Cechy: To klacz z temperamętem, wierna stadu, rozrywkowa, choc klacz, walczy dużo lepiej, niż niejeden ogier, nie da sobei w kaszę dmuchać, zadziorna, przebojowa, nikomu, jest zabójczo piękna, ale dla niej to nie jest takie ważne. Inteligentna, nie lubiąca ,,pustych laluni" ona sama jest energiczna, żywiołowa, wszedzie jej pełno, zaradna, samodzielna, ale potrafi być dziewczęca, spokojna, włąściwie nigdy się nie męczy. Jest romantyczna, sprytna, niezależna, ale jest klaczą, więc wiadomo.
Stanowisko: wojowniczka
Żywioł: woda, czas
Moce: potrafi przybrać dowolny kształt i kolor, wszystkie związane z żywiołami, biega z prędkością światła, potrafi zmienić podszyć się pod dowolnego konia (wszyscy ją widzą, jako tego konia)
Partner: Zakochane pary...jak ja im zazdroszczę! Podoba mi się Beskid, ale szukam partnera na całe życie, nigdy nie wiadomo...
Rodzina: Matka Branża ojciec Fiordy siostra bliźniaczka Korolla
Historia: Oficjalan wersja: Odeszła ze swojego rodzinnego stada, dotarła tu. Nie oficialna, prawdziwa- -,-
właściciel: lilena11
niedziela, 15 września 2013
Od Twister'a
Zostałem obudzony brutalnym kopem w pysk. Poczułem smak krwi. Delikatnie uchyliłem jedną powiekę, a świat przede mną spowiła delikatna mgiełka. Mocno zbudowane nogi przysłoniły mi widoczność.
- Wstawaj! – rozległo się w moich uszach.
„To już koniec” – pomyślałem i wstałem. Jednak zaraz potem przewaliłem się płasko na ziemię. Nogi trzęsły mi się jak galarety, nie miałem siły się ruszać. Kolejne kilka kopnięć dobiło mnie totalnie. Gigantyczny ból pochłonął moje ciało. Płonąłem od wewnątrz. Przy życiu trzymała mnie tylko myśl o Jess i źrebakach. „Wrócę do was”. To zdanie latało mi teraz po głowie. Czułem się im potrzebny.
Nagle ktoś podniósł mnie na siłę.
- Wstawaj, nie słyszysz!? – wrzasnął mi do ucha. – Mamy dzisiaj bitwę do wygrania!
Na wacianych nogach przeszedłem kilka metrów i ponownie upadłem.
- Przecież nie dam rady! – krzyknąłem co sił i zamknąłem oczy.
Ktoś westchnął i kilka koni wyprowadziło mnie na zewnątrz. Całe stado ogierów szło dookoła mnie.
- Lepiej się postaraj! – jeden z nich krzyknął w moją stronę.
Niedługo potem szedłem już sam, ale sprawiało mi to wiele trudu. Nagle… pojawiło się moje stado. Moje kochane stado! Miałem ochotę tam biec, co może by się powiodło, gdybym miał siłę! Wszędzie były duchy. Konie od nas i ze stada ogierów. Wśród nich były dwie znane mi klacze – Nefira i Bella. Nefira próbowała się do mnie dostać, ale nie wiedzieć czemu nie mogła. Bella… była przerażona. Popatrzyłem tam, gdzie ona. Patrzyła na… Jess i źrebaki!
Oniemiałem. Zatrzymałem się, przez co zostałem kopnięty. Co ona tu robi? Dlaczego teraz!? Chwila… Wszystkie klacze tu są! Czemu…? Czemu!?
Nagle rzuciliśmy się do ataku. Kilka koni pobiegło w stronę mojej parterki i potomstwa. Ruszyłem za nimi. Nie wiem skąd znalazłem w sobie dużo siły i kopnąłem jednego z koni.
- Hej! Teraz jesteś z nami! – krzyknął i walnął mnie w czoło.
Upadłem, a ogier pobiegł do mojej rodziny. Z przeraźliwym uśmiechem na pysku stworzył kulę ognia. Jess i maluchy zaczęły uciekać, ale były zbyt wolne. Koń mentalnie rzucił ognistym wytworem w moją rodzinę… I wtedy pojawiła się Wild.
Odważnie osłoniła mą rodzinę, ale sama stanęła w ogniu. Z przeraźliwym krzykiem zaczęła się tarzać w trawie, ale to nic nie dawało. To nie był zwykły ogień. Był magiczny. Wild nie miała szans. Żar powoli pochłaniał ją całą, a ona musiała znosić koszmarny ból. Powoli zaczynała ginąć w cierpieniach. Gdybym mógł jej pomóc…
Jess uciekła już daleko, z przekonaniem, że młode są tuż za nią. Ale myliła się… Levata i Jack byli sporo za nią. Nie biegli tam gdzie ona. Jednak zorientowała się za późno, bowiem w ich stronę pędziło już kilka potężnych ogierów. Zauważyli to Apollo i Hope, którzy szybko pobiegli do nich. Zaczęła się krwawa walka, a ja powoli traciłem siły. Niemalże słyszałem Jess, jak chce do mnie przybiec, ale wiedziałem, że nie może. To zbyt niebezpieczne. Rozluźniłem się. Cały stres zniknął. Bałem się tylko o rodzinę i znajomych. Chciałem dotrwać do końca. Jednak już nie walczyłem. Normalnie zamknąłbym teraz oczy i czekał na śmierć, ale coś kazało mi patrzeć na walkę…
Hope, poważnie ranna, zawróciła i zaczęła uciekać ze źrebakami. Apollo został sam. Jak palec. Było jasne, co się stanie. 3 konie zaatakowały go z wszystkich stron. Jeden miał chyba żywioł ziemi, bo nagle wyrosły długie gałęzie, które oplotły się wokoło Apolla. Ścisnęły go mocno, tworząc na jego ciele mnóstwo ran, po czym wciągnęły pod ziemię.
Hope i młode uciekały, a za nimi pogoń. Trzy potężne ogiery, te same, z którymi walczyli ona i Apollo. Widziałem, jak jeden z nich, dereszowaty, przygniata Levatę do ziemi. Poleciała mi łza. Jednak pojawił się potężny, srokaty shire i kopnął deresza, odejmując mu przytomność. Wziął Levatę na grzbiet i pobiegł za Hope i Jack’iem. Bałem się o córkę. Co jeśli nie żyje? Była prawie cała we krwi…
Wild spłonęła już prawie doszczętnie. Życie z niej uszło, a dusza opuściła ciało. Było wyraźnie widać, jak opuszcza nasz świat. Czyli pragnie spokoju…
Po Apollo została tylko kupka ziemi we krwi.
A ja leżałem i czułem wyraźnie swój puls. Nie patrzyłem już na wojnę. Nie słyszałem nic. Zamknąłem oczy i pogrążyłem się w ciszy i spokoju, po czym opuściłem swoje ciało…
Ale zostałem na tym świecie, mimo obietnicy złożonej Nefirze. Zrobiłem to dla Jess i młodych…
KONIEC
- Wstawaj! – rozległo się w moich uszach.
„To już koniec” – pomyślałem i wstałem. Jednak zaraz potem przewaliłem się płasko na ziemię. Nogi trzęsły mi się jak galarety, nie miałem siły się ruszać. Kolejne kilka kopnięć dobiło mnie totalnie. Gigantyczny ból pochłonął moje ciało. Płonąłem od wewnątrz. Przy życiu trzymała mnie tylko myśl o Jess i źrebakach. „Wrócę do was”. To zdanie latało mi teraz po głowie. Czułem się im potrzebny.
Nagle ktoś podniósł mnie na siłę.
- Wstawaj, nie słyszysz!? – wrzasnął mi do ucha. – Mamy dzisiaj bitwę do wygrania!
Na wacianych nogach przeszedłem kilka metrów i ponownie upadłem.
- Przecież nie dam rady! – krzyknąłem co sił i zamknąłem oczy.
Ktoś westchnął i kilka koni wyprowadziło mnie na zewnątrz. Całe stado ogierów szło dookoła mnie.
- Lepiej się postaraj! – jeden z nich krzyknął w moją stronę.
Niedługo potem szedłem już sam, ale sprawiało mi to wiele trudu. Nagle… pojawiło się moje stado. Moje kochane stado! Miałem ochotę tam biec, co może by się powiodło, gdybym miał siłę! Wszędzie były duchy. Konie od nas i ze stada ogierów. Wśród nich były dwie znane mi klacze – Nefira i Bella. Nefira próbowała się do mnie dostać, ale nie wiedzieć czemu nie mogła. Bella… była przerażona. Popatrzyłem tam, gdzie ona. Patrzyła na… Jess i źrebaki!
Oniemiałem. Zatrzymałem się, przez co zostałem kopnięty. Co ona tu robi? Dlaczego teraz!? Chwila… Wszystkie klacze tu są! Czemu…? Czemu!?
Nagle rzuciliśmy się do ataku. Kilka koni pobiegło w stronę mojej parterki i potomstwa. Ruszyłem za nimi. Nie wiem skąd znalazłem w sobie dużo siły i kopnąłem jednego z koni.
- Hej! Teraz jesteś z nami! – krzyknął i walnął mnie w czoło.
Upadłem, a ogier pobiegł do mojej rodziny. Z przeraźliwym uśmiechem na pysku stworzył kulę ognia. Jess i maluchy zaczęły uciekać, ale były zbyt wolne. Koń mentalnie rzucił ognistym wytworem w moją rodzinę… I wtedy pojawiła się Wild.
Odważnie osłoniła mą rodzinę, ale sama stanęła w ogniu. Z przeraźliwym krzykiem zaczęła się tarzać w trawie, ale to nic nie dawało. To nie był zwykły ogień. Był magiczny. Wild nie miała szans. Żar powoli pochłaniał ją całą, a ona musiała znosić koszmarny ból. Powoli zaczynała ginąć w cierpieniach. Gdybym mógł jej pomóc…
Jess uciekła już daleko, z przekonaniem, że młode są tuż za nią. Ale myliła się… Levata i Jack byli sporo za nią. Nie biegli tam gdzie ona. Jednak zorientowała się za późno, bowiem w ich stronę pędziło już kilka potężnych ogierów. Zauważyli to Apollo i Hope, którzy szybko pobiegli do nich. Zaczęła się krwawa walka, a ja powoli traciłem siły. Niemalże słyszałem Jess, jak chce do mnie przybiec, ale wiedziałem, że nie może. To zbyt niebezpieczne. Rozluźniłem się. Cały stres zniknął. Bałem się tylko o rodzinę i znajomych. Chciałem dotrwać do końca. Jednak już nie walczyłem. Normalnie zamknąłbym teraz oczy i czekał na śmierć, ale coś kazało mi patrzeć na walkę…
Hope, poważnie ranna, zawróciła i zaczęła uciekać ze źrebakami. Apollo został sam. Jak palec. Było jasne, co się stanie. 3 konie zaatakowały go z wszystkich stron. Jeden miał chyba żywioł ziemi, bo nagle wyrosły długie gałęzie, które oplotły się wokoło Apolla. Ścisnęły go mocno, tworząc na jego ciele mnóstwo ran, po czym wciągnęły pod ziemię.
Hope i młode uciekały, a za nimi pogoń. Trzy potężne ogiery, te same, z którymi walczyli ona i Apollo. Widziałem, jak jeden z nich, dereszowaty, przygniata Levatę do ziemi. Poleciała mi łza. Jednak pojawił się potężny, srokaty shire i kopnął deresza, odejmując mu przytomność. Wziął Levatę na grzbiet i pobiegł za Hope i Jack’iem. Bałem się o córkę. Co jeśli nie żyje? Była prawie cała we krwi…
Wild spłonęła już prawie doszczętnie. Życie z niej uszło, a dusza opuściła ciało. Było wyraźnie widać, jak opuszcza nasz świat. Czyli pragnie spokoju…
Po Apollo została tylko kupka ziemi we krwi.
A ja leżałem i czułem wyraźnie swój puls. Nie patrzyłem już na wojnę. Nie słyszałem nic. Zamknąłem oczy i pogrążyłem się w ciszy i spokoju, po czym opuściłem swoje ciało…
Ale zostałem na tym świecie, mimo obietnicy złożonej Nefirze. Zrobiłem to dla Jess i młodych…
KONIEC
Od Martela - CD historii Harry'ego
Przypatrywalem się upartej klaczy. W końcu się podeszłem i kazałem jej iść do jaskini.
-Ja nigdzie nie pójdę- upierała się
-A założymy się że pójdziesz?
-Nie. Zostaję z wami.
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Możemy się tak kłucić do woli- powiedziałem
-Trudno, zostaję tu.
-Masz całą naogę spuchniętą
-Ja nic nie widzę.
-A ja tak. Pomyśl... co powie Day jak zobaczy co sobie zrobiłaś?
-Nic. Idę z wami
-Nie
-Tak
Westchnąłem. Nie wiedziałem jak zaprowadzić zdyszaną i do tego bardzo upartą Betę. W końcu podeszłem do niej i powiedziałem:
-Wiem że jesteś bardzo odpowiedzialna i że te krzyki mogą oznaczać pomoc jednego z członków stada, ale nie możesz wszystkiego ogarnąć. Ty idź do lekarza opatrzyć nogę, a my się wszystkim zajmiemy.
-Ale...
-Żadnego ale. To jak?
Patrzyłem przez chwilę na klacz, która grzebała kopytem w ziemi, lecz nadal wpatrywała się we mnie.
-No dobra, ale
-Tak, zajmiemy się tym.
-Trzymam cię za słowo- powiedziała i zawróciła.
-*Dziękuję*- powiedziałem w mysli.- Harry, pójdę z nią. Zostaniesz tu?
-Spoko- odpowiedział ogier i oparł się o drzewo.
**************************
Gdy odprowadziłem Betę do lekarza i jej jaskini, pognałem galopem do Harry`ego.
-I co?
-No właśnie nic- odpowiedział
Zamyśliłem się. Ostatnio batrdzo dziwne rzeczy się tu dzieją.
<Harry? Brak weny... OKROPNE!!!>
-Ja nigdzie nie pójdę- upierała się
-A założymy się że pójdziesz?
-Nie. Zostaję z wami.
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Możemy się tak kłucić do woli- powiedziałem
-Trudno, zostaję tu.
-Masz całą naogę spuchniętą
-Ja nic nie widzę.
-A ja tak. Pomyśl... co powie Day jak zobaczy co sobie zrobiłaś?
-Nic. Idę z wami
-Nie
-Tak
Westchnąłem. Nie wiedziałem jak zaprowadzić zdyszaną i do tego bardzo upartą Betę. W końcu podeszłem do niej i powiedziałem:
-Wiem że jesteś bardzo odpowiedzialna i że te krzyki mogą oznaczać pomoc jednego z członków stada, ale nie możesz wszystkiego ogarnąć. Ty idź do lekarza opatrzyć nogę, a my się wszystkim zajmiemy.
-Ale...
-Żadnego ale. To jak?
Patrzyłem przez chwilę na klacz, która grzebała kopytem w ziemi, lecz nadal wpatrywała się we mnie.
-No dobra, ale
-Tak, zajmiemy się tym.
-Trzymam cię za słowo- powiedziała i zawróciła.
-*Dziękuję*- powiedziałem w mysli.- Harry, pójdę z nią. Zostaniesz tu?
-Spoko- odpowiedział ogier i oparł się o drzewo.
**************************
Gdy odprowadziłem Betę do lekarza i jej jaskini, pognałem galopem do Harry`ego.
-I co?
-No właśnie nic- odpowiedział
Zamyśliłem się. Ostatnio batrdzo dziwne rzeczy się tu dzieją.
<Harry? Brak weny... OKROPNE!!!>
piątek, 13 września 2013
Raport nr 5
1. Każdy dostał 5 zr z okazji nowego miesiąca.
2. Alfy wróciły, można wszystko do nich przesyłać.
3. Od tej chwili do niedzieli do 20:00 możecie w komentarzach pod tym postem zgłaszać swoje konie do postarzenia o 1 rok.
Postarzone konie:
- Etto
- Shini
- Jess
4. Przepraszamy za opóźnienia we wstawianiu (lenistwo).
5. I najważniejsze : Wprowadzono limit koni w stadzie. Co to oznacza?
- Maximum 50 koni.
- Jeśli status jest zamknięty nikt nie może dołączyć.
- Wyjątkami są źrebięta (dorosłe konie urodzone w stadzie także).
- Co do powyższego: źrebięta mogą mieć właściciela, który nie posiada ani matki ów konia, ani ojca. Przykład:
Właściciel matki: gracz1
Właściciel ojca : gracz2
Właściciel źrebaka: gracz3
Ułatwia to dołączenie do stada nawet, jeśli status jest zamknięty.
6. By ułatwić dołączanie innym, w niedługim czasie powróci tabelka.
7. Zakładka konie została naprawiona - usunęłam wszystkie błędy.
8. Naturalnie, wszelkie pytania kierujcie na PW lub piszcie w komentarzach.
~ Faith
2. Alfy wróciły, można wszystko do nich przesyłać.
3. Od tej chwili do niedzieli do 20:00 możecie w komentarzach pod tym postem zgłaszać swoje konie do postarzenia o 1 rok.
Postarzone konie:
- Etto
- Shini
- Jess
4. Przepraszamy za opóźnienia we wstawianiu (lenistwo).
5. I najważniejsze : Wprowadzono limit koni w stadzie. Co to oznacza?
- Maximum 50 koni.
- Jeśli status jest zamknięty nikt nie może dołączyć.
- Wyjątkami są źrebięta (dorosłe konie urodzone w stadzie także).
- Co do powyższego: źrebięta mogą mieć właściciela, który nie posiada ani matki ów konia, ani ojca. Przykład:
Właściciel matki: gracz1
Właściciel ojca : gracz2
Właściciel źrebaka: gracz3
Ułatwia to dołączenie do stada nawet, jeśli status jest zamknięty.
6. By ułatwić dołączanie innym, w niedługim czasie powróci tabelka.
7. Zakładka konie została naprawiona - usunęłam wszystkie błędy.
8. Naturalnie, wszelkie pytania kierujcie na PW lub piszcie w komentarzach.
~ Faith
czwartek, 12 września 2013
Od Sukari
Byłam na polanie. Skakałam i hasałam, aż nagle zobaczyłam swego wroga-Levela. Parsknęłam na niego, a on na mnie.
-Co ty tu robisz?!- warknęłam
-Ja? Ohoh! Ja tutaj jestem członkiem!- zaśmiał się szyderczo Level
Jeszcze raz, a po tobie!- Warknęłam
Pobiegłam, a Level mnie gonił
<Level?>
-Co ty tu robisz?!- warknęłam
-Ja? Ohoh! Ja tutaj jestem członkiem!- zaśmiał się szyderczo Level
Jeszcze raz, a po tobie!- Warknęłam
Pobiegłam, a Level mnie gonił
<Level?>
Od Harry'ego - CD historii Martela
Bardzo dobrze widziałem, że klacz utyka tylko czemu nie chciała się do
tego przyznać?! Zamiast myśleć o jakimś koniu który przebiegł myślałem
tylko o Faith i Martelu. Zapadła cisza. Tylko powiew wiatru i szelest
liści ja przerywał. Nagle usłyszeliśmy rżenie. W trójkę pogalopowaliśmy
jak najszybciej, ale klacz nadal utykała. Rżenie wydawało się coraz
głośniejsze i głośniejsze. Poprowadziło nas aż na sam szczyt wodospadu.
Jednak nikogo tam nie było. Przez chwilę pomyślałem o jakieś zjawie ale
zaraz zrozumiałem, że to głupie i dziecinne.
Faith zmęczona już galopem usiadła na chwilę przy kamieniu. Miała strasznie spuchniętą nogę. Gdy ja pytaliśmy co się stało nadal się upierała, że nic jej się nie stało.
Martel? ^^
Faith zmęczona już galopem usiadła na chwilę przy kamieniu. Miała strasznie spuchniętą nogę. Gdy ja pytaliśmy co się stało nadal się upierała, że nic jej się nie stało.
Martel? ^^
poniedziałek, 9 września 2013
Od Lucky'ego
Nie mogłem już tak dalej żyć. Patrząc na
ukochaną klacz, nie mogąc nic zrobić. W końcu postanowiłem. Chciałem
odejść bez echa, i samotnie. I tak nikt nie będzie tęsknił, za kimś
takim, jak ja.
****
Wyszedłem dziś ze swojej jaskini. Ostatni raz spojrzałem na łąkę, na śpiące konie...na swoje dawne stado, a przede wszystkim, na Delicate. Klacz, dla której zrobiłbym wszystko, bez wahania. Łza zakręciła mi się w oku.
~~Tak musi być!~~ powtarzałem w myślach. W końcu przeszedłem przez granicę. Ostatnie spojrzenie w tył, i odbiegłem. Serce ściskało mnie jak lasso na szyi. Biegłem. Przed siebie, daleko stąd...
****
Wyszedłem dziś ze swojej jaskini. Ostatni raz spojrzałem na łąkę, na śpiące konie...na swoje dawne stado, a przede wszystkim, na Delicate. Klacz, dla której zrobiłbym wszystko, bez wahania. Łza zakręciła mi się w oku.
~~Tak musi być!~~ powtarzałem w myślach. W końcu przeszedłem przez granicę. Ostatnie spojrzenie w tył, i odbiegłem. Serce ściskało mnie jak lasso na szyi. Biegłem. Przed siebie, daleko stąd...
Od Meggie - CD historii Deniver'a
-smutne wybacz że wogóle pytałam.
-Nie ma sprawy
-wiesz robi się ciemno może już wracajmy
-jasne
wracaliśmy rozmawiając o różnych rzeczach.Gdy doszliśmy na łąke było ciemno i kilka koni już spało
-No to do zobaczena-ogier powiedział ogier
-Do zobaczenia -odrzekłam miłym ale już sennym głosem później gdy Deniver już poszedł zasnęłam.
-Nie ma sprawy
-wiesz robi się ciemno może już wracajmy
-jasne
wracaliśmy rozmawiając o różnych rzeczach.Gdy doszliśmy na łąke było ciemno i kilka koni już spało
-No to do zobaczena-ogier powiedział ogier
-Do zobaczenia -odrzekłam miłym ale już sennym głosem później gdy Deniver już poszedł zasnęłam.
niedziela, 8 września 2013
Od Deniver'a - CD historii Maggie
-Opowiedzieć coś o sobie?
-Tak
-No więc... Nie ma nic ciekawego. Urodziłem się na ośnieżonych krajobrazach gór. Trwała tam ciągle zima, a śnieg i lód nigdy nie schodziły z trawy ani z tafli wody. Taty nigdy nie poznałem, ponieważ zginął. Nie wiem z jakiego powodu, lecz wiem że napewno honorowo. Mama mi tak mówiła, lecz w jaki sposub umarł tego nigdy mi nie zdradziła. Miałem jeszcze starszego brata- Apolla. Zajmował się mną gdy mama nie mogła. Razem spędzaliśmy wieczory na zabawie. Od samego początku byłem wygadany i rozbrykany. Innym to nie przeszkadzało. Mama zawsze mi powtarzała, ze nawet jakby stało się wielkie nieszczęście to nie mam się nigdy zmieniać, zamykać się w sobie czy żyć w stałym smutku i rozpaczy. Słuchałem jej jak swojego najlepszego nauczyciela. Pewnego dnia na nasze stado napadli ludzie. Złapali mnie, mojego brata i matkę, i jeszcze dwa inne konie. Wiem że byłem strasznie przestraszony. Wsadzili nas do jakiś boksów. W końcu pod budynek przyjechał wielki samochód. Wzieli moją matkę i załadowali do przyczepy pełnej koni. Nie wiedziałem co robić. Potem szli po mnie. Mój brat chyba wiedział co oznacza ten samochód i wydostał się z ,,więzienia", uwalniając także mnie. Popędziliśmy w stronę lasu. Zatrzymalismy się jeszcze na chwilkę przy mojej matce, która kazała nam uciekać. Ostatnie słowa, które usłyszałem:
-Nigdy się nie poddawaj, mój synku. Nawet jeśli już nigdy mnie nie zobaczysz. Kocham cię i zawsze będę przy tobie.
Chciałem zapytać o co jej chodzi, lecz ludzie zaczeli biec w naszym kierunku. Mój brat popchnął mnie i razem zaczeliśmy uciekać. Widziałem że krople łez spływają mu z oczu. Mi także. Nagle usłyszałem strzał. Obróciłem się. Apollo leżał na ziemi w kałuży krwi. Chciałem po niego wrócić, lecz on krzyknął:
-Uciekaj! Uciekaj i nie patrz się za siebie! Dołącze do ciebie!
Pognałem przed siebie i schowałem za drzewami. Czekałem aż mój brat porzybiegnie, lecz on nie dołączył. Grupka ludzi biegła za mną. Apollo kazał mi uciekać więc tak zrobiłem. Gdy dorosłem zrozumiałem o co matce chodziło i co z nią zrobili. W końcu, po pewnym czasie znalazłem to stado- spuściłem głowę na dół, lecz po chwili znów ją podniosłem i uśmiechnąłem się do klaczy.
<Maggie?>
-Tak
-No więc... Nie ma nic ciekawego. Urodziłem się na ośnieżonych krajobrazach gór. Trwała tam ciągle zima, a śnieg i lód nigdy nie schodziły z trawy ani z tafli wody. Taty nigdy nie poznałem, ponieważ zginął. Nie wiem z jakiego powodu, lecz wiem że napewno honorowo. Mama mi tak mówiła, lecz w jaki sposub umarł tego nigdy mi nie zdradziła. Miałem jeszcze starszego brata- Apolla. Zajmował się mną gdy mama nie mogła. Razem spędzaliśmy wieczory na zabawie. Od samego początku byłem wygadany i rozbrykany. Innym to nie przeszkadzało. Mama zawsze mi powtarzała, ze nawet jakby stało się wielkie nieszczęście to nie mam się nigdy zmieniać, zamykać się w sobie czy żyć w stałym smutku i rozpaczy. Słuchałem jej jak swojego najlepszego nauczyciela. Pewnego dnia na nasze stado napadli ludzie. Złapali mnie, mojego brata i matkę, i jeszcze dwa inne konie. Wiem że byłem strasznie przestraszony. Wsadzili nas do jakiś boksów. W końcu pod budynek przyjechał wielki samochód. Wzieli moją matkę i załadowali do przyczepy pełnej koni. Nie wiedziałem co robić. Potem szli po mnie. Mój brat chyba wiedział co oznacza ten samochód i wydostał się z ,,więzienia", uwalniając także mnie. Popędziliśmy w stronę lasu. Zatrzymalismy się jeszcze na chwilkę przy mojej matce, która kazała nam uciekać. Ostatnie słowa, które usłyszałem:
-Nigdy się nie poddawaj, mój synku. Nawet jeśli już nigdy mnie nie zobaczysz. Kocham cię i zawsze będę przy tobie.
Chciałem zapytać o co jej chodzi, lecz ludzie zaczeli biec w naszym kierunku. Mój brat popchnął mnie i razem zaczeliśmy uciekać. Widziałem że krople łez spływają mu z oczu. Mi także. Nagle usłyszałem strzał. Obróciłem się. Apollo leżał na ziemi w kałuży krwi. Chciałem po niego wrócić, lecz on krzyknął:
-Uciekaj! Uciekaj i nie patrz się za siebie! Dołącze do ciebie!
Pognałem przed siebie i schowałem za drzewami. Czekałem aż mój brat porzybiegnie, lecz on nie dołączył. Grupka ludzi biegła za mną. Apollo kazał mi uciekać więc tak zrobiłem. Gdy dorosłem zrozumiałem o co matce chodziło i co z nią zrobili. W końcu, po pewnym czasie znalazłem to stado- spuściłem głowę na dół, lecz po chwili znów ją podniosłem i uśmiechnąłem się do klaczy.
<Maggie?>
Od Roka i Rudego
Rudy:
Dziś męczył mnie dziwny sen. Obudziłem się w środku nocy, nie mogłem dalej spać. Poszedłem nad rzekę. Słabe miejsce do chodzenia po nocy, ale coś mnie tam pchało. Wszystkie konie spały, więc i tak byłem sam. Pełnia księżyca odbijała się w toni rzeki. Westchnąłem głęboko. Już kiedyś miałem taki sen. Niestety się sprawdził. Jak będzie z tym? Za nic nie chociałem skączyć tak, jak wyśniłem
*****
Koko:
Obudziłem się w środku nocy. Nie wiedzieć czemu, nie mogłęm dalej spać. Wyszedłem z jaskini, i zamyślony szedłem przed siebie. Doszedłem nad rzekę. Ale...tam ktoś stał! Ten koń, którego spotkałem pierwszego dnia. Podszedłem nie śmiało.
-Hej...-szepnąłem
******
R:
Zobaczyłem koło siebie Gniadego konia.
-Hej...też nie możesz spać?- odparłem
Ogier skinął głową. Westchnąłem cicho.
CDN
Dziś męczył mnie dziwny sen. Obudziłem się w środku nocy, nie mogłem dalej spać. Poszedłem nad rzekę. Słabe miejsce do chodzenia po nocy, ale coś mnie tam pchało. Wszystkie konie spały, więc i tak byłem sam. Pełnia księżyca odbijała się w toni rzeki. Westchnąłem głęboko. Już kiedyś miałem taki sen. Niestety się sprawdził. Jak będzie z tym? Za nic nie chociałem skączyć tak, jak wyśniłem
*****
Koko:
Obudziłem się w środku nocy. Nie wiedzieć czemu, nie mogłęm dalej spać. Wyszedłem z jaskini, i zamyślony szedłem przed siebie. Doszedłem nad rzekę. Ale...tam ktoś stał! Ten koń, którego spotkałem pierwszego dnia. Podszedłem nie śmiało.
-Hej...-szepnąłem
******
R:
Zobaczyłem koło siebie Gniadego konia.
-Hej...też nie możesz spać?- odparłem
Ogier skinął głową. Westchnąłem cicho.
CDN
Od Alice
Wraz z moja koleżanką jednorożką Alfą wybrałyśmy się w góry.
Razem spędzamy tam miło czas i bawimy się.
Płyną tam zimne strumienie, w których fajnie zanurzyć kopytka.
Z daleka widziałyśmy coś rozmazanego w kolorach tęczy.
Pogalopowałyśmy w stronę obiektu.
Okazało się, że to nasza wspólna koleżanka pegazka Blaide.
Ucieszyła się, kiedy zobaczyła nas.
-Cześc, dziewczyny.
-Miło cię widzieć, Blaide.Co tam u Ciebie?
-U mnie wszystko w porządku.Może spotkamy się w sobotę i pogadamy sobie,co?Teraz czas mnie goni.
-Ok, nie ma sprawy.
Razem z Alfą nie mogłyśmy się doczekać soboty.
Razem spędzamy tam miło czas i bawimy się.
Płyną tam zimne strumienie, w których fajnie zanurzyć kopytka.
Z daleka widziałyśmy coś rozmazanego w kolorach tęczy.
Pogalopowałyśmy w stronę obiektu.
Okazało się, że to nasza wspólna koleżanka pegazka Blaide.
Ucieszyła się, kiedy zobaczyła nas.
-Cześc, dziewczyny.
-Miło cię widzieć, Blaide.Co tam u Ciebie?
-U mnie wszystko w porządku.Może spotkamy się w sobotę i pogadamy sobie,co?Teraz czas mnie goni.
-Ok, nie ma sprawy.
Razem z Alfą nie mogłyśmy się doczekać soboty.
Od Meggie - CD historii Deniver'a
Gdy Deniver zadał mi to pytanie odpowiedziałam
-Nie nic nic tyle że dziś mam zły dzień i tyle
-aha ale na pewno?
-tak na pewno
-to dobrze- odrzekł miłym głosem
-Deniver?
-tak ?
-opowiesz mi coś o sobie?
<Deniver?>
-Nie nic nic tyle że dziś mam zły dzień i tyle
-aha ale na pewno?
-tak na pewno
-to dobrze- odrzekł miłym głosem
-Deniver?
-tak ?
-opowiesz mi coś o sobie?
<Deniver?>
Od Shini'ego
Gdy się rano obudziłem zauważyłem , że Jessie i Hortex chcieli wyjść na
dwór. Sukari spała , podszedłem do młodych i popchnąłem je lekko pyskiem
w stronę matki. Małe próbowały się przedostać koło mnie ale nie udało
się im. Poszły się położyć w kont. Po paru minutach małe zasnęły.
Uśmiechnąłem się. Nagle obudziła się Sukari.
- Hej kochanie - powiedziałem
- Hej - odparła zaspana.
Pocałowałem swoją ukochaną. Wyszedłem z jaskini......
- Hej kochanie - powiedziałem
- Hej - odparła zaspana.
Pocałowałem swoją ukochaną. Wyszedłem z jaskini......
Od Jess
Gdy urodziły się źrebaki byłam szczęśliwa. Niestety przy narodzinach nie
było Twister'a. Byłam smutna ale nie pokazywałam tego. Podszedł do mnie
Jack i Levata. Przytuliły się do mnie w pewnym momencie do jaskini
wszedł Twister. Podszedł do mnie i do źrebaków.
- Hej Twister - powiedziałam
Uśmiechnęłam się szczerze.
- Hej Jess - odparł.
- Nareszcie jesteś - powiedziałam radośnie
<Twister?>
- Hej Twister - powiedziałam
Uśmiechnęłam się szczerze.
- Hej Jess - odparł.
- Nareszcie jesteś - powiedziałam radośnie
<Twister?>
Od Meggie - CD historii Deniver'a
Gdy Deniver zadał mi to pytanie odpowiedziałam
-Nie nic nic tyle że dziś mam zły dzień i tyle
-aha ale na pewno?
-tak na pewno
-to dobrze- odrzekł miłym głosem
-Deniver?
-tak ?
-opowiesz mi coś o sobie?
<Deniver?>
-Nie nic nic tyle że dziś mam zły dzień i tyle
-aha ale na pewno?
-tak na pewno
-to dobrze- odrzekł miłym głosem
-Deniver?
-tak ?
-opowiesz mi coś o sobie?
<Deniver?>
Nowy członek! Beskid
Imię: Beskid (U ludzi nazywał się Huzar Batory- S)
Płeć: ogier
Wiek: 3 lata
Cechy: jego motto: wolność, odwaga, wierność prawda. Jest solidarny, i pomocny. Miły, ambitny, wesoły, skończy i energiczny. Ma w sobie esencje mustanga. Świetny refleks, łagodny charakter, niezmierna szybkość i skończność, to jegoo cechy rozpoznawcze. Beskid jest zdeterminowany, cierpliwy, i bardzo spokojny. Nie lubi walczyć, woli rozwiązania pokojowe, ale jeśli już dochodzi do walki...nie chcesz z nim walczyć. Życie dało mu w kość, więc ma swoje zdanie, broni go, ale wie, kiedy może się odezwać. Poza tym, wyjątkowo dobrze zbudowany, i silny. Potrafi dokopać każdemu, jeśli tylko chce. Psychicznie, i fizycznie. Jest jednak często tajemniczy, i często potrzebuje schować się gdzieś sam. Woli jednak towarzystwo.
Stanowisko: wypatrujący
Żywioł: woda, góry
Moce: wszystkie związane z żywiołami, potrafi przybrać dowolną formę i kształt i kolor (jako jedna moc) hipnotyzuje oczami, jego kopniak potrafi zabić/przeteleportować/unieruchomić itd ma kilka drobnych mocy z żywiołu nocy
Partner: Bardzo chciałby znaleźć miłość, ale na świecie jest tyle innych ogierów,...
Rodzina: mama K-Husia ojciec B-D- Misseriuss
Historia: Tyle historii na świecie, tyle podobnych....moja jest dość częstym przypadkiem. Urodziłem się, jako koń konkursowy. Żyło mi się dobrze. Na mamę zwykle mogłem liczyć, ale tylko w sprawach konkursowych. Ojca nawet nie znałem. On mnie też. Wygrywałem liczne konkursy skokowe, i wystawy. I pewnej nocy, wywieźli mnie, w dziwne, górzyste miejsce.Ludzie, któzy mnie wykradli, zabrali mnie w Beskidy...pokochałem te góry. Przez pewien czas, ciągnąłem bryczki. Potem wróciłem do dawnej stajni, a tych któzy mnie porwali...no cóż... Życie znowu było takie same. Ale on coraz częściej tęsknił za towarzystwem innych koni. Przy pomocy kolegów, i stajennych psów, uciekł, trafił do SBR
Właściciel: mat114
sobota, 7 września 2013
Od Czarnego
Dzisiejszy dzień to było coś, co potrzebne było wielu koniom. Po falach upałów, na zmianę z burzami, dzisiejszy chłodny, a jednocześnie słoneczny dzień, był wybawieniem. Właściwie wszystkie konie wyszły ze swoich jaskiń. Postanowiłem pójść nad wodospad. Spotkałem mnóstwo koni. Niestety niewiele znałem. Nie dziwne, ale wolałem być raczej w czyimś towarzystwie, niż sam. Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos.
Zobaczyłem przed sobą grupkę koni. Wśród nich stała piękna, ciemno gniada. Westchnąłem cicho. W tym momenice stanął przede mną jedyny koń, którego znałem: Rudy!
-Hej Wszystko ok?- spytał i wyrwał mnie z zamyślenia
-Chyba tak- murknąłem
<Rudy>
Zobaczyłem przed sobą grupkę koni. Wśród nich stała piękna, ciemno gniada. Westchnąłem cicho. W tym momenice stanął przede mną jedyny koń, którego znałem: Rudy!
-Hej Wszystko ok?- spytał i wyrwał mnie z zamyślenia
-Chyba tak- murknąłem
<Rudy>
Vega zaszła w ciąże!
piątek, 6 września 2013
Jess urodziła!
Jess urodziła 2 piękne źrebaczki! Gratulujemy!
A oto jej małe pociechy:
Imię: Jack
Płeć: ogier
Wiek: Kilka godzin
Cechy: wesoły , miły , zabawny, zawsze kogoś pociesza , nigdy nie jest smutny , wariat , rozbrykany , dziki , szalony , lubi wpkowywać się w kłopoty , ale szybko z nich wybrnie , waleczny , marzyciel , jest otwarty , nie ufny do nie znajomych , pomocny , energetyczny , kocha adrenaline , zaskakujący , lubi wymykać się z jaskini.
Stanowisko: Za młody
Żywioł: Magia
Moce: Uczy się magii , czyta w myślach , reszty się uczy
Partner: Za młody
Rodzina: Mama - Jess Tata - Twister siostra - Levata
Historia: Urodził się w tym stadzie. Niestety jego ojca nie było przy narodzinach.
Właściciel: wiki i nata
Imię: Levata
Płeć: Klacz
Wiek: Kilka godzin
Cechy: Wesoła, rozbrykana, ciamajda, uśmiechnięta, pomocna, gadatliwa, skoczna, energiczna, zaskakująca, chętnie się dzieli, nieprzewidywalna, towarzyska, ufna, naiwna
Stanowisko: Za młoda
Żywioł: Powietrze, po mamie
Moce: Uczy się sterować/wytwarzać wiatr z marnym skutkiem
Partner: Za młoda
Rodzina: Rodzice: Twister i Jess, rodzeństwo: Jack
Historia: Urodziła się w stadzie, podczas wojny. Przy jej narodzinach nie było niestety ojca...
Właściciel: Siwa klacz
A oto jej małe pociechy:
Płeć: ogier
Wiek: Kilka godzin
Cechy: wesoły , miły , zabawny, zawsze kogoś pociesza , nigdy nie jest smutny , wariat , rozbrykany , dziki , szalony , lubi wpkowywać się w kłopoty , ale szybko z nich wybrnie , waleczny , marzyciel , jest otwarty , nie ufny do nie znajomych , pomocny , energetyczny , kocha adrenaline , zaskakujący , lubi wymykać się z jaskini.
Stanowisko: Za młody
Żywioł: Magia
Moce: Uczy się magii , czyta w myślach , reszty się uczy
Partner: Za młody
Rodzina: Mama - Jess Tata - Twister siostra - Levata
Historia: Urodził się w tym stadzie. Niestety jego ojca nie było przy narodzinach.
Właściciel: wiki i nata
Imię: Levata
Płeć: Klacz
Wiek: Kilka godzin
Cechy: Wesoła, rozbrykana, ciamajda, uśmiechnięta, pomocna, gadatliwa, skoczna, energiczna, zaskakująca, chętnie się dzieli, nieprzewidywalna, towarzyska, ufna, naiwna
Stanowisko: Za młoda
Żywioł: Powietrze, po mamie
Moce: Uczy się sterować/wytwarzać wiatr z marnym skutkiem
Partner: Za młoda
Rodzina: Rodzice: Twister i Jess, rodzeństwo: Jack
Historia: Urodziła się w stadzie, podczas wojny. Przy jej narodzinach nie było niestety ojca...
Właściciel: Siwa klacz
czwartek, 5 września 2013
Od Lucky'ego
Zobaczyłem dziś rano Rafaello, ze swoją partnerką. Niedaleko w tyle, stała Delicate, w towarzystwie kilku koni. Łza zakręciła mi się w oku, a gardło zacisnęło. Wstałem, i odszedłem w kierunku lasu.
Wielokrotnie obracałem się za siebie. Ogiery mnie widziały, i tylko prychały. Delicate nie spojrzała.
Jedna moja strona, pchała mnie w jej kierunku, żeby o nią walczyć.
Druga- ta silniejsza- chciała dla niej dobrze. Wiedziałem, że skoro szuka nowego partnera, to ja nie byłem odpowiedni. Chciałem odejść. Cicho, bez pogłosu...
Ostatni raz spojrzałem na Delicate. Jej piękne oczy lśniły w słońcu. Piękna sylwetka, melodyjny głos...
Chciałem dla niej jak najlepiej. Lecz skoro jej miłość się skończyła, miałem wrażenie że to także koniec mojego życia.
cdBm
Wielokrotnie obracałem się za siebie. Ogiery mnie widziały, i tylko prychały. Delicate nie spojrzała.
Jedna moja strona, pchała mnie w jej kierunku, żeby o nią walczyć.
Druga- ta silniejsza- chciała dla niej dobrze. Wiedziałem, że skoro szuka nowego partnera, to ja nie byłem odpowiedni. Chciałem odejść. Cicho, bez pogłosu...
Ostatni raz spojrzałem na Delicate. Jej piękne oczy lśniły w słońcu. Piękna sylwetka, melodyjny głos...
Chciałem dla niej jak najlepiej. Lecz skoro jej miłość się skończyła, miałem wrażenie że to także koniec mojego życia.
cdBm
Od Martela - CD historii Harry'ego
Szukaliśmy reszty koni. Faith dziwnie utykała. Postanowiłem się spytać o co chodzi:
-Faith?
-Tak?- spytała beta
-Czy wszystko porządku?
-Tak. Niby co miało być nie w porządku?
-No wiesz… Dziwnie utykasz.
-Zdaje ci się- odpowiedziała i po czym dodała:
-Musimy znaleźć stado i je zaalarmować.
Przez chwilę przyglądałem się nodze Bety. Nie zdawało mi się. Ona na pewno utykała, lecz wiedziałem że się do tego nie przyzna, ale nie mogłem jej także rozkazać żeby się położyła. Poszedłem za nią. Po drodze zagadałem do Harry`ego:
-Harry?
-Tak?
-Widzisz to? Ona utyka.
-Właśnie widzę, ale jak jej to powiesz że ma iść do lekarza?
-Jeszcze nie wiem. Może Balou coś poradzi?
Nagle przed naszymi oczami przebiegł jakiś koń.
-Widziałeś!?- krzyknął ogier
-Tak. Gonimy go!- powiedziałem i pobiegłem za nim.
Nagle usłyszałem dźwięk upadania. Odwróciłem się. Faith leżała na ziemi, lecz szybko wstała.
-Nic mi nie jest- odpowiedziała.
-Na pewno?- upewniłem się
-Tak- upierała się.
Z Harrym posłaliśmy do siebie porozumiewawcze spojrzenia.
<Harry?>
-Faith?
-Tak?- spytała beta
-Czy wszystko porządku?
-Tak. Niby co miało być nie w porządku?
-No wiesz… Dziwnie utykasz.
-Zdaje ci się- odpowiedziała i po czym dodała:
-Musimy znaleźć stado i je zaalarmować.
Przez chwilę przyglądałem się nodze Bety. Nie zdawało mi się. Ona na pewno utykała, lecz wiedziałem że się do tego nie przyzna, ale nie mogłem jej także rozkazać żeby się położyła. Poszedłem za nią. Po drodze zagadałem do Harry`ego:
-Harry?
-Tak?
-Widzisz to? Ona utyka.
-Właśnie widzę, ale jak jej to powiesz że ma iść do lekarza?
-Jeszcze nie wiem. Może Balou coś poradzi?
Nagle przed naszymi oczami przebiegł jakiś koń.
-Widziałeś!?- krzyknął ogier
-Tak. Gonimy go!- powiedziałem i pobiegłem za nim.
Nagle usłyszałem dźwięk upadania. Odwróciłem się. Faith leżała na ziemi, lecz szybko wstała.
-Nic mi nie jest- odpowiedziała.
-Na pewno?- upewniłem się
-Tak- upierała się.
Z Harrym posłaliśmy do siebie porozumiewawcze spojrzenia.
<Harry?>
środa, 4 września 2013
Od Deniver'a - CD historii Meggie
-Jestem
tu drugi raz, ale teraz dopiero zobaczyłem jakie jest w samym środku.
Nawet tu ładnie… Szkoda że ma taką historię, lecz nie można tego winić.
Zresztą… nie można winić miejsca, co nie?- powiedziałem w żarcie
Klacz najwyraźniej albo niezrozumiała mojego żartu albo nie miała ochoty na niego. Cały czas chodziła smutna i jakaś taka ponura. Nie lubię patrzeć na smutne konie, które chodzą po terenach same bez przyjaciół lub znajomych. Postanowiłem rozweselić klacz. Lecz moja niewygadana gęba, a raczej głupi ja, musiałem wypalić: -Czemu chodzisz taka ponura i jakby… przygnębiona? Ojć… Sorcia. To moja niewyparzona gęba i ciekawość- palnąłem <Maggie?> |
|
Od Jess
Postanowiłam wyjść z jaskini. Nie mogłam cały czas siedzieć tak
bezczynnie. Wyszłam nikt nie zauważył. Niestety wpadłam na Twistera.
- Jess ?! Co ty tu robisz ? - spytał zdenerwowany.
- Yyyy..... Twister ! Ja ? Ja nic tu nie robię - próbowałam się wymigać.
- Jess idź do jaskini! - powiedział stanowczo Twister.
- Nie ! Chce po chodzić !
- Ale jesteś w ciąży. - powiedział mój partner.
- No to co. - odparłam
- No to to ,że może stać ci się krzywda i naszym źrebakom.
Westchnęłam , Twister zaprowadził mnie do jaskini. Położyłam się i zasnęłam.....
- Jess ?! Co ty tu robisz ? - spytał zdenerwowany.
- Yyyy..... Twister ! Ja ? Ja nic tu nie robię - próbowałam się wymigać.
- Jess idź do jaskini! - powiedział stanowczo Twister.
- Nie ! Chce po chodzić !
- Ale jesteś w ciąży. - powiedział mój partner.
- No to co. - odparłam
- No to to ,że może stać ci się krzywda i naszym źrebakom.
Westchnęłam , Twister zaprowadził mnie do jaskini. Położyłam się i zasnęłam.....
Od Shini'ego
Postanowiłem wyjść. Była wojna musiałem walczyć. Na razie nikt mnie nie prosił o to więc poszedłem do swoich źrebaków.
- Hej ! - powiedziałem wchodząc do jaskini.
- Tata ! - usłyszałem dwa głosy.
Schyliłem łeb i popatrzyłem Hortex'owi i Jessie.....Po chwili podeszła Sukari.
- Hej kochanie - rzekłem
- Hej - odparła
Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem słyszałem jak ktoś zbliżał się do jaskini. Wyszedłem był to nasz beta.....
- Hej ! - powiedziałem wchodząc do jaskini.
- Tata ! - usłyszałem dwa głosy.
Schyliłem łeb i popatrzyłem Hortex'owi i Jessie.....Po chwili podeszła Sukari.
- Hej kochanie - rzekłem
- Hej - odparła
Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem słyszałem jak ktoś zbliżał się do jaskini. Wyszedłem był to nasz beta.....
Od Vegi i Havanes'a
Vega i Havanes spędzali romantyczny wieczór razem w ogrodzie zakochanych świętując uwolnienie Vegi:
-Kochanie jak się cieszę że tu jesteś a nie gdzieś tam u tych ogierów. - powiedział Havanes
- Ja też, tam było strasznie. - odpowiedziała Vega.
Rozmawiali tak aż do półnołnocy, wtedy Havanes dostał głupawki i
zaraził nią Vegę. Zaczeli śmiać się z ryb w jeziorze i trawy na której
leżą.
***Następnego dnia***
Vegę od rana bardzo bolał brzuch i nie miała apetytu chociaż trawa na łące była bardzo soczysta. Havanes zauważył to:
- Vega, słonko dlaczego nie jesz ta trawa jest pyszna, zaraz nie będzie.
- Oj tam, oj tam, muszę dbać o linie, - skłamała Vega - a poza tym
muszę już iść do gabinetu, napewno już ktoś tam na mnie czeka.
- Dobrze, to idź. - uwierzył jej Havanes
Kiedy Vega przyszła do swojego gabinetu na szczęście nikt tam na nią nie czekał. Vega zaczęła zastanawiać się głośno:
- Co się ze mną dzieje: jestem lekarzem powinnam takie rzeczy wiedzieć.
Gdy zaczęła porządkować półkę nagle poczuła zmęczenie:
- O boże, co ja tak kondycje straciłam, no naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje...
Vega wróciła do porządkowania półki kiedy nagle wpadł jej do głowy pomysł:
- O mój Boże, ja wiem czemu jestem taka jakaś nieswoja:
W tej samej chwili do jej gabinetu wszedł (ledwo) ranny koń...
- Muszę pójść do Havanesa... - pomyślała zakłopotana.
C.D.N
Od Harry'ego - CD historii Martela
Czułem niepokój. Była wojna więc nie wiadomo kto to był. Mógłby to być jakiś wróg albo gorzej.
- Sylwetka?! Jaka sylwetka?- zapytałem zaciekawiony a za razem przestraszony.- Martel co ty wygadujesz?!
Ogier popatrzył na mnie.
- Harry, ale ja nie kłamię! Naprawdę widziałem tam sylwetkę konia, a duch przecież to na pewno nie był.
- A jak to jakieś znaki? Wiesz, że są różne niewyjaśnione paranormalne zjawiska.
Nagle w oddali usłyszeliśmy krzyk. Rżenie wydawało mi się znajome więc pobiegłem w jego stronę.
- Harry gdzie biegniesz! Tamta sylwetka konia była w drugą stronę! Ej zaczekaj na mnie!
Biegliśmy i biegliśmy aż dobiegliśmy. To była Faith. Wołała na pomoc!
- Faith co się stało?!- wypytywał klacz Martel.
- Będą atakować! Szybko pomóżcie mi! Nie mogę znaleźć reszty stada!
Zaczęliśmy szukać w trójkę.
Martel?
- Sylwetka?! Jaka sylwetka?- zapytałem zaciekawiony a za razem przestraszony.- Martel co ty wygadujesz?!
Ogier popatrzył na mnie.
- Harry, ale ja nie kłamię! Naprawdę widziałem tam sylwetkę konia, a duch przecież to na pewno nie był.
- A jak to jakieś znaki? Wiesz, że są różne niewyjaśnione paranormalne zjawiska.
Nagle w oddali usłyszeliśmy krzyk. Rżenie wydawało mi się znajome więc pobiegłem w jego stronę.
- Harry gdzie biegniesz! Tamta sylwetka konia była w drugą stronę! Ej zaczekaj na mnie!
Biegliśmy i biegliśmy aż dobiegliśmy. To była Faith. Wołała na pomoc!
- Faith co się stało?!- wypytywał klacz Martel.
- Będą atakować! Szybko pomóżcie mi! Nie mogę znaleźć reszty stada!
Zaczęliśmy szukać w trójkę.
Martel?
Od Deniver'a - CD historii Prima Rossy
Chciałem przyjrzeć się uważniej klaczy, lecz mgła to nie umożliwiała.
Byłem po drugiej stronie rzeki. Zamroziłem oddechem wodę, a powierzchnia
tafli zmieniła się w lód. Prześlizgałem się na drugą stronę. Stanąłem
naprzeciw klaczy, która najwyraźniej się zarumieniła i lekko
uśmiechnęła.
-Cześć. Nazywam się Deniver. Co tu robisz? Sama?
-Cześć. Prima Rossa. Chodzę bez znaczenia. A ty?
-Aaa… przyszedłem tak sobie popatrzyć- uśmiechnąłem się.
Prima odwzajemniła uśmiech, lecz on był chyba wymuszony.
-Czemu jesteś taka smutna? Coś się stało czy co?- spytałem się
-W sumie… nie wiem jak to powiedzieć.
-Spoko… mi możesz powiedzieć. Umiem dotrzymać tajemnicy- uśmiechnąłem się i puściłem oczko do Rossy.
<Prima Rossa?>
-Cześć. Nazywam się Deniver. Co tu robisz? Sama?
-Cześć. Prima Rossa. Chodzę bez znaczenia. A ty?
-Aaa… przyszedłem tak sobie popatrzyć- uśmiechnąłem się.
Prima odwzajemniła uśmiech, lecz on był chyba wymuszony.
-Czemu jesteś taka smutna? Coś się stało czy co?- spytałem się
-W sumie… nie wiem jak to powiedzieć.
-Spoko… mi możesz powiedzieć. Umiem dotrzymać tajemnicy- uśmiechnąłem się i puściłem oczko do Rossy.
<Prima Rossa?>
Od Meggie - CD historii Deniver'a
-No dobra-powiedziałam trochę zdenerwowana
-no to idziemy
Poszłam za Deniverem.
Po chwili stwierdziłam że nawet mi się tu podoba
-szłyszałam historię tego miejsca ale nigdy tu nie byłam a ty?
(Deniver?)
-no to idziemy
Poszłam za Deniverem.
Po chwili stwierdziłam że nawet mi się tu podoba
-szłyszałam historię tego miejsca ale nigdy tu nie byłam a ty?
(Deniver?)
poniedziałek, 2 września 2013
Od Rudego - CD historii Cortiny
Zatkało mnie. Z co najmniej trzech powodów. Tak wspaniała klacz, i w dodatku młoda beta, chce ze mną rozmawiać? Ostatnio myślałem, że wszyscy trzymają sie ode mnie z daleka, bo jestem dziwadłem.
-Cortina...- powiedziałem przerywając ciszę.
-Tak...młoda beta- powiedziała, i po tych słowach zmieniła ton- pewnie teraz wiele się zmieni.
-Co ma się zmienić?
-Twój stosunek do mnie...na bardziej...hm...
-Nic się nie zmieni! Bardzo Cię polubiłem, i nie ma dla mnie znaczenia twoje stanowisko. Jesteś piękną, wspaniałą klaczą- o dziwo podobną charakterem do mnie- i jak dla mnie mogłabyś być nawet...morderczynią, a i tak Cię lubię!- powiedziałem z pogodnym uśmiechem. Szczerze zaszokowało mnie to, że ktoś chciał ze mną pogadać, tym bardziej tak wspaniała klacz. Cortina była wspaniała...rozmarzonym wzrokiem patrzyłem pusto w dal. Po chwili usłyszałem głos klaczy.
<Cortina c: >
-Cortina...- powiedziałem przerywając ciszę.
-Tak...młoda beta- powiedziała, i po tych słowach zmieniła ton- pewnie teraz wiele się zmieni.
-Co ma się zmienić?
-Twój stosunek do mnie...na bardziej...hm...
-Nic się nie zmieni! Bardzo Cię polubiłem, i nie ma dla mnie znaczenia twoje stanowisko. Jesteś piękną, wspaniałą klaczą- o dziwo podobną charakterem do mnie- i jak dla mnie mogłabyś być nawet...morderczynią, a i tak Cię lubię!- powiedziałem z pogodnym uśmiechem. Szczerze zaszokowało mnie to, że ktoś chciał ze mną pogadać, tym bardziej tak wspaniała klacz. Cortina była wspaniała...rozmarzonym wzrokiem patrzyłem pusto w dal. Po chwili usłyszałem głos klaczy.
<Cortina c: >
Nowy człoenk! Manuel
Imię: Manuel
Płeć: Ogier
Wiek: 4 lata
Cechy: Spokojny, miły, inteligentny, stanowczy, przyjacielski, towarzyski, zawsze uśmiechnięty i pogodny, kocha przyrodę. Jednak gdy przychodzi walczyć, zamienia się w zupełnie innego konia. Staje się brutalny i agresywny.
Stanowisko: Lekarz
Żywioł: Woda i Ogień
Moce: Gdy się zdenerwuje zmienia maść na karą, czasem wystarczy jego spojrzenie by powalić wroga. Potrafi zmieniać się w wodę i nią sterować (np. zamrażać, tworzyć z niej rzeźby) Tak samo jest z ogniem.
Partner: Zawsze chciał mieć, jednak kto go pokocha?!
Rodzina: Mama- Perła , Tata- Big Blue, brat- Big Green
Historia: Urodził się w prestiżowej stadninie koni. Tam się wychował. Jako młodzieniec uciekł z Big Greenem do pobliskich stad, kochał brata więc nie odstąpywał go na krok. Wszędzie byli razem. Jednak któregoś dnia stado zaatakowała wataha. To był cios. Manuel walczył ile sił w nogach. Stado liczyło ponad 250 koni. Tylko 7 przeżyło- Never, Levander, Assija, Juranda, Calipso, Youki i Manuel. A gdzie Big? Zginął. Zginął na oczach Manuela. Młodszy brat chciał go uratować jednak Big został zabity. W smutku i zarazem gniewie opuścił tereny stada. Kiedyś znalazła go Rose i przyprowadziła tutaj
Właściciel: Nuts
Nowy członek! Jade
Imię: Jade (J)
Płeć: Klacz
Wiek: 3,5 lat
Cechy: miła,pomocna,przyjacielska,bywa z uprzedzeniami,czasem jest hamska,nie toleruje płytkich koni
Stanowisko: Morderca
Żywioł: Ogień
Moce: ściana ognia, deszcz meteorytów
Partner: Szukam
Rodzina: matka Serbia, a ojciec Festus
Historia: Dawno temu było stado, wszystko cacy i w ogóle.Lecz pewnego dnia ludzie wtargnęli na ich teren.Nie skończyło się to dobrze, ponieważ młoda klacz alfa została porwana do "świata" ludzi.Tam trafiła do stadniny, ale uciekła…
Właściciel: wilqusia1234
Od Szmaragda
-Cześć!przywitałem ją
-cześć co robisz?
-spaceruje jak widzisz przyłączysz się?
-Dobrze
Gdy ruszyliśmy przypomniało mi się jakie miejsce znalazłem nie dawno
-Chodź muszę ci coś pokazać
-Co takiego?-spytała zaciekawiona
-zobaczysz
Gdy doszliśmy na miejsce powiedziałem
-to tu
(Alice?)
Od Prima Rossy
Ostatnio chodzę smętnie po terenach stada, bez towarzystwa. Co jest do
mnie zupełnie nie podobne. Przecież uciekłam, żeby znaleźć przyjaciół, a
nie łazić jak zmora po lesie. Postanowiłam coś zmienić
****
Następnego dnia, obudziłam się bardzo rano. Gęsta mgła otaczała łąkę. Większość koni jeszcze spała. Ja postanowiłam nie tracić dnia.
Poszłam nad rzekę. Przed samą wodą, stanęłam, i spojrzałam na drugi brzeg. Mgła nieco ustała, i było widać kontury konia. Był to ogier. Wspaniały, młody, dobrze zbudowany ogier. Moje oczy zalśniły, ale zaraz spadła na nie grzywka. Ogier chyba mnie zauważył. Spojrzał miło w moim kierunku.
<Dniver, mógłbyś dokończyć?>
****
Następnego dnia, obudziłam się bardzo rano. Gęsta mgła otaczała łąkę. Większość koni jeszcze spała. Ja postanowiłam nie tracić dnia.
Poszłam nad rzekę. Przed samą wodą, stanęłam, i spojrzałam na drugi brzeg. Mgła nieco ustała, i było widać kontury konia. Był to ogier. Wspaniały, młody, dobrze zbudowany ogier. Moje oczy zalśniły, ale zaraz spadła na nie grzywka. Ogier chyba mnie zauważył. Spojrzał miło w moim kierunku.
<Dniver, mógłbyś dokończyć?>
Martela - CD historii Harry'ego
-Hmm? Dziwne- powiedziałem do siebie
-O co chodzi?- spytał Harry
-Nikogo nie ma na polanie. Zawsze była pełna koni, a teraz?
-Myślisz że wszyscy poszli na zwiady?
-Ja tak nie myślę. To bardzo zastanawiające… Nawet lekarzy nie ma.
-Masz rację bardzo dziwne- odpowiedział Harry
-Chodź… Porozglądamy się. Może znajdziemy jakiegoś konia.
Pogalopowaliśmy przed siebie, lecz żadnego znajomego konia nie zobaczyliśmy. Nagle zauważyłem jakąś sylwetkę, która zaczęła uciekać. Zacząłem za nią galopować.
-Martel! Dokąd biegniesz! Martel!
-Harry! Szybko!- krzyknąłem.
Dogalopowaliśmy do Pewnego Lasu.
-Martel… czemu kazałeś mi biec za tobą?- spytał cały zdyszany Harry.
-Była sylwetka. W dali była jakaś sylwetka. Chyba konia. Tak czy siak już znikła- odpowiedziałem
<Harry?>
Od Jenny - CD
-Przyszedłem tylko na chwilę, bo muszę powiedzieć ci coś ważnego.
-Co?
-Ja nie chcę walczyć przeciwko tobie.
-Ale to robisz..
-Bo jestem do tego zmuszony.
-Zmuszony?
-Charli kontroluje umysły swoich bezwładnych, jest to mój ojciec, czar nie działa jedynie na źrebaki, jeden z nich jest u was, zapytaj się go o wszystko co chcesz wiedzieć, jeśli będzie milczał, to powiedz, że ja go o to prosiłem.
-Ty czyli kto?
-Bieno - po tym ogier uciekł, a ja pobiegłam do Faith, to u niej był źrebak.
***
-Faith!
-Cześć Jenny.
-Ten źrebak, on wie wszystko co my musimy wiedzieć, ogiery ze stada są pod kontrolą ich przywódcy.
-Wiem to, ale ten źrebak nie chce nic mówić.
-Trzeba mu powiedzieć, że prosił o to Bieno...
C.D.N.
-Co?
-Ja nie chcę walczyć przeciwko tobie.
-Ale to robisz..
-Bo jestem do tego zmuszony.
-Zmuszony?
-Charli kontroluje umysły swoich bezwładnych, jest to mój ojciec, czar nie działa jedynie na źrebaki, jeden z nich jest u was, zapytaj się go o wszystko co chcesz wiedzieć, jeśli będzie milczał, to powiedz, że ja go o to prosiłem.
-Ty czyli kto?
-Bieno - po tym ogier uciekł, a ja pobiegłam do Faith, to u niej był źrebak.
***
-Faith!
-Cześć Jenny.
-Ten źrebak, on wie wszystko co my musimy wiedzieć, ogiery ze stada są pod kontrolą ich przywódcy.
-Wiem to, ale ten źrebak nie chce nic mówić.
-Trzeba mu powiedzieć, że prosił o to Bieno...
C.D.N.
niedziela, 1 września 2013
Od Harry'ego - CD historii Martela
Byłem trochę zawstydzony, że ogier i to
młodszy ode mnie pokonał aż dwóch ogierów. Nie wiedziałem co mam mu
powiedzieć, czy podziękować, czy się nie odzywać. Byłem po prostu tak
zachwycony tym co Martel zrobił, że nie wiedziałem co mam robić!
- Martel nie wiem co powiedzieć- powiedziałem po czym usiadłem z wrażenia.- Jeszcze nigdy nikt mi nie uratował życia więc nie wiem co ci mam powiedzieć ...
- Ojejku! Harry przestań! Zawstydzasz mnie!- zaśmiał się Martel.
- Martel to nie jest śmieszne! Mam u ciebie dług do końca życia! Tylko jedno mnie dziwi. Czemu jesteś aż tak silny?! Jesteś młodszy ode mnie więc to ja powinienem mieć taką silną moc jak ty.
- Harry. To nie chodzi o to kto jest starszy a o to kto umie się posługiwać mocą. Jak mówi pewne powiedzenie ''Trening czyni mistrza''.
- He, he. Masz rację. Może wracajmy już do stada.
Ogier kiwnął głową i ruszyliśmy. Gdy dotarliśmy na miejsce coś przykuło naszą uwagę ...
Martel?
- Martel nie wiem co powiedzieć- powiedziałem po czym usiadłem z wrażenia.- Jeszcze nigdy nikt mi nie uratował życia więc nie wiem co ci mam powiedzieć ...
- Ojejku! Harry przestań! Zawstydzasz mnie!- zaśmiał się Martel.
- Martel to nie jest śmieszne! Mam u ciebie dług do końca życia! Tylko jedno mnie dziwi. Czemu jesteś aż tak silny?! Jesteś młodszy ode mnie więc to ja powinienem mieć taką silną moc jak ty.
- Harry. To nie chodzi o to kto jest starszy a o to kto umie się posługiwać mocą. Jak mówi pewne powiedzenie ''Trening czyni mistrza''.
- He, he. Masz rację. Może wracajmy już do stada.
Ogier kiwnął głową i ruszyliśmy. Gdy dotarliśmy na miejsce coś przykuło naszą uwagę ...
Martel?
Od Denivera - CD historii Amona
Zdarzyło mi się to w dzieciństwie. Miałem chyba wtedy 5 miesięcy. Za nim
nas złapano. Pewnego razu wybrałem się z bratem w góry. Oczywiście on
stawiał wielkie kroki, a ja musiałem za nim biec. Szliśmy tak chyba z 10
minut, a ja byłem już po 5 min. zmęczony ciągłym bieganiem za bratem.
Postanowiłem odpocząć. Mój brat gdzieś poszedł. Zacząłem go szukać.
Nagle zza drzew wyskoczył wielki, wielki yeti. Przestraszyłem się.
Okazało się że to mój brat. Zaczął się śmiać. Popchnąłem go i… i razem
spadliśmy na jakąś lodową zjeżdżalnię. Zjeżdżaliśmy z niej bardzo długo.
Gdy zjeżdżalnia się skończyła, zaczęliśmy się śmiać z naszych
przerażonych min.
-No… to kto teraz opowiada? Amon?
<Amon? Wiem, że to nie jest śmieszne ale nie mam pomysłu>
-No… to kto teraz opowiada? Amon?
<Amon? Wiem, że to nie jest śmieszne ale nie mam pomysłu>
Od Deniver'a - CD historii Meggie
-Spoko- odpowiedziałem i po chwili dodałem:
-Może nad opuszczone Pastwisko?
-Może być- odpowiedziała klacz i ruszyła w stronę łąki.
Idąc, rozmawialiśmy o jej i moim dołączeniu do stada. Klacz pytała się jak mi się tu podoba itp. Odpowiadałem jej z uśmiechem na ustach. W końcu dotarliśmy na pastwisko.
-Trochę tu mgliście…- powiedziała klacz
-Trochę. Chodź… Idziemy trochę głębiej.
-To miało być w cudzysłowie. A jak będą tam wrogowie?
-To trochę dostarczą rozrywki- powiedziałem i uśmiechnąłem się żartobliwie.
<Maggie?>
-Może nad opuszczone Pastwisko?
-Może być- odpowiedziała klacz i ruszyła w stronę łąki.
Idąc, rozmawialiśmy o jej i moim dołączeniu do stada. Klacz pytała się jak mi się tu podoba itp. Odpowiadałem jej z uśmiechem na ustach. W końcu dotarliśmy na pastwisko.
-Trochę tu mgliście…- powiedziała klacz
-Trochę. Chodź… Idziemy trochę głębiej.
-To miało być w cudzysłowie. A jak będą tam wrogowie?
-To trochę dostarczą rozrywki- powiedziałem i uśmiechnąłem się żartobliwie.
<Maggie?>
Od Amona
Jako, że zaczęło robić się już chłodniej,
a ja bardzo lubię chłód (w końcu zimno to jeden z moich żywiołów) to
wyszedłem na długi spacer.
Przeszedłem już długą drogę i postanowiłem pobiegać. Biegłem bardzo długo i szybko. Okrążyłem granice stada w poszukiwaniu wrogów, jestem szpiegiem i postanowiłem wykorzystać czas relaksu na wykonanie pracy. Nic się nie działo, więc powoli wracałem do domu. Po drodze mijałem Wesoły Park. Zobaczyłem tam wiele koni z naszego stada. Wszyscy bawili się i śmiali- zapraszali mnie do zabawy.
chętnie się przyłączyłem do tych harców. Naprawdę było przezabawnie. Kiedy wszyscy byli już zmęczeni położyliśmy się na trawie i opowiadaliśmy śmieszne historie, które się nam przydarzyły. Kiedy nadeszła kolej na Deniver'a, ogier spojrzał na Rainbow i zaczął opowiadać:
<Deniver?>
Przeszedłem już długą drogę i postanowiłem pobiegać. Biegłem bardzo długo i szybko. Okrążyłem granice stada w poszukiwaniu wrogów, jestem szpiegiem i postanowiłem wykorzystać czas relaksu na wykonanie pracy. Nic się nie działo, więc powoli wracałem do domu. Po drodze mijałem Wesoły Park. Zobaczyłem tam wiele koni z naszego stada. Wszyscy bawili się i śmiali- zapraszali mnie do zabawy.
chętnie się przyłączyłem do tych harców. Naprawdę było przezabawnie. Kiedy wszyscy byli już zmęczeni położyliśmy się na trawie i opowiadaliśmy śmieszne historie, które się nam przydarzyły. Kiedy nadeszła kolej na Deniver'a, ogier spojrzał na Rainbow i zaczął opowiadać:
<Deniver?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)