-Opowiedzieć coś o sobie?
-Tak
-No więc... Nie ma nic ciekawego. Urodziłem się na ośnieżonych krajobrazach gór. Trwała tam ciągle zima, a śnieg i lód nigdy nie schodziły z trawy ani z tafli wody. Taty nigdy nie poznałem, ponieważ zginął. Nie wiem z jakiego powodu, lecz wiem że napewno honorowo. Mama mi tak mówiła, lecz w jaki sposub umarł tego nigdy mi nie zdradziła. Miałem jeszcze starszego brata- Apolla. Zajmował się mną gdy mama nie mogła. Razem spędzaliśmy wieczory na zabawie. Od samego początku byłem wygadany i rozbrykany. Innym to nie przeszkadzało. Mama zawsze mi powtarzała, ze nawet jakby stało się wielkie nieszczęście to nie mam się nigdy zmieniać, zamykać się w sobie czy żyć w stałym smutku i rozpaczy. Słuchałem jej jak swojego najlepszego nauczyciela. Pewnego dnia na nasze stado napadli ludzie. Złapali mnie, mojego brata i matkę, i jeszcze dwa inne konie. Wiem że byłem strasznie przestraszony. Wsadzili nas do jakiś boksów. W końcu pod budynek przyjechał wielki samochód. Wzieli moją matkę i załadowali do przyczepy pełnej koni. Nie wiedziałem co robić. Potem szli po mnie. Mój brat chyba wiedział co oznacza ten samochód i wydostał się z ,,więzienia", uwalniając także mnie. Popędziliśmy w stronę lasu. Zatrzymalismy się jeszcze na chwilkę przy mojej matce, która kazała nam uciekać. Ostatnie słowa, które usłyszałem:
-Nigdy się nie poddawaj, mój synku. Nawet jeśli już nigdy mnie nie zobaczysz. Kocham cię i zawsze będę przy tobie.
Chciałem zapytać o co jej chodzi, lecz ludzie zaczeli biec w naszym kierunku. Mój brat popchnął mnie i razem zaczeliśmy uciekać. Widziałem że krople łez spływają mu z oczu. Mi także. Nagle usłyszałem strzał. Obróciłem się. Apollo leżał na ziemi w kałuży krwi. Chciałem po niego wrócić, lecz on krzyknął:
-Uciekaj! Uciekaj i nie patrz się za siebie! Dołącze do ciebie!
Pognałem przed siebie i schowałem za drzewami. Czekałem aż mój brat porzybiegnie, lecz on nie dołączył. Grupka ludzi biegła za mną. Apollo kazał mi uciekać więc tak zrobiłem. Gdy dorosłem zrozumiałem o co matce chodziło i co z nią zrobili. W końcu, po pewnym czasie znalazłem to stado- spuściłem głowę na dół, lecz po chwili znów ją podniosłem i uśmiechnąłem się do klaczy.
<Maggie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz