Zdarzyło mi się to w dzieciństwie. Miałem chyba wtedy 5 miesięcy. Za nim
nas złapano. Pewnego razu wybrałem się z bratem w góry. Oczywiście on
stawiał wielkie kroki, a ja musiałem za nim biec. Szliśmy tak chyba z 10
minut, a ja byłem już po 5 min. zmęczony ciągłym bieganiem za bratem.
Postanowiłem odpocząć. Mój brat gdzieś poszedł. Zacząłem go szukać.
Nagle zza drzew wyskoczył wielki, wielki yeti. Przestraszyłem się.
Okazało się że to mój brat. Zaczął się śmiać. Popchnąłem go i… i razem
spadliśmy na jakąś lodową zjeżdżalnię. Zjeżdżaliśmy z niej bardzo długo.
Gdy zjeżdżalnia się skończyła, zaczęliśmy się śmiać z naszych
przerażonych min.
-No… to kto teraz opowiada? Amon?
<Amon? Wiem, że to nie jest śmieszne ale nie mam pomysłu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz