Bardzo dobrze widziałem, że klacz utyka tylko czemu nie chciała się do
tego przyznać?! Zamiast myśleć o jakimś koniu który przebiegł myślałem
tylko o Faith i Martelu. Zapadła cisza. Tylko powiew wiatru i szelest
liści ja przerywał. Nagle usłyszeliśmy rżenie. W trójkę pogalopowaliśmy
jak najszybciej, ale klacz nadal utykała. Rżenie wydawało się coraz
głośniejsze i głośniejsze. Poprowadziło nas aż na sam szczyt wodospadu.
Jednak nikogo tam nie było. Przez chwilę pomyślałem o jakieś zjawie ale
zaraz zrozumiałem, że to głupie i dziecinne.
Faith zmęczona już galopem usiadła na chwilę przy kamieniu. Miała
strasznie spuchniętą nogę. Gdy ja pytaliśmy co się stało nadal się
upierała, że nic jej się nie stało.
Martel? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz