-Hmm? Dziwne- powiedziałem do siebie
-O co chodzi?- spytał Harry
-Nikogo nie ma na polanie. Zawsze była pełna koni, a teraz?
-Myślisz że wszyscy poszli na zwiady?
-Ja tak nie myślę. To bardzo zastanawiające… Nawet lekarzy nie ma.
-Masz rację bardzo dziwne- odpowiedział Harry
-Chodź… Porozglądamy się. Może znajdziemy jakiegoś konia.
Pogalopowaliśmy przed siebie, lecz żadnego znajomego konia nie zobaczyliśmy. Nagle zauważyłem jakąś sylwetkę, która zaczęła uciekać. Zacząłem za nią galopować.
-Martel! Dokąd biegniesz! Martel!
-Harry! Szybko!- krzyknąłem.
Dogalopowaliśmy do Pewnego Lasu.
-Martel… czemu kazałeś mi biec za tobą?- spytał cały zdyszany Harry.
-Była sylwetka. W dali była jakaś sylwetka. Chyba konia. Tak czy siak już znikła- odpowiedziałem
<Harry?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz