Po krótkiej chwili wędrówki po
ośnieżonych leśnych drogach dotarłyśmy do jaskini, a raczej pieczary, w
której mieszkała Wolf Dark. W środku było ciepło, lecz niezbyt
przyjemnie. Gołe, kamienne ściany były lodowate w dotyku. Wisiały na
nich czaszki, a nos od razu mógł wyczuć zapach krwi i martwych zwierząt.
Ciarki przeszły mnie na samą myśl o tym.
-Avocado... - Wolf Dark wypowiedziała to imię spokojnie, jednak w jej głosie dało się wyczuć nutę kpiny i czegoś, co budziło strach, nawet człowieka. Z głębi wyłonił się ogier, kiedy na niego spojrzałam, od razu wiedziałam ile musiał tu przeżyć w tak krótkim czasie, który dłużył się jak stonoga. Spojrzał na mnie pytająco, z lekkim strachem w oczach. -Została dokonana wymiana - Wolf Dark mówiła powoli, z lekką ironią, która mogła nas znieść z tropu - Jesteś "wolny", a lepiej dla ciebie, żebyś się tu już nie pokazywał, bo widzisz, ja nie przepadam za gośćmi... - Ogier od razu wyczuł, że była to przestroga i ostrzeżenie, że jeśli tu wróci to już nie ujrzy świata. Spojrzałam na niego dodając mu otuchy i potwierdzając słowa klaczy. Ten lekko kuśtykając wyszedł, ostatni raz patrząc w moją stronę... -Rozgość się Jenny. Trochę tu posiedzisz, chyba, że znajdzie się w u was, ktoś chętny na kolejną wymianę... W jednaj chwili "coś" przygniotło mnie do ściany z dużą prędkością. Opadłam bezwładnie na ziemię i patrzyłam na chłodną postać klaczy, u której w niewoli miałam spędzić, najbliższe dni, a może i tygodnie... (Avocado, co się tam u was dzieje?) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz