Przechadzałem się po mokrych łąkach i lasach. Śnieg topniał, więc było mnóstwo zimnych kałuż.
Spojrzałem w niebo. Latały po nim czarne chmury deszczowe. W końcu poczułem małe kropelki deszczu spadające na mnie. Mały deszczyk po chwili zrobił się wielką ulewą. Teraz to będzie dużo kałuż...
Szkoda, że śnieg chociaż nie spadł!
-Auuuuu! - usłyszałem nagle wycie wilka
Rozejrzałem się i przygotowałem do ataku.
Spojrzałem na drzewo, gdyż za nim słyszałem sapanie. W końcu wyszedł za niego wilk.
Był trochę mniejszy niż WD (gdy się przemieni w wilka oczywiście) i strasznie chudy. Z odległości 20 m można by było policzyć jego wszystkie żebra.
Zawarczał na mnie i powoli się do mnie zaczął zbliżać. Wystawił kły, spojrzał na mnie swoimi czarnymi oczami i skoczył na mnie!
Zacząłem zwalać wilka z moich pleców, jednak przyczepił się do mnie swoimi kłami.
Przewaliłem się na plecy zgniatając trochę wilka.
Pisnął z bólu i popatrzył na mnie.
Spojrzałem na kałuże i wtedy mi się przypomniało, że mam magiczne moce. Nie używałem chyba ich już od...od 2 miesięcy?
Podniosłem nogę i uderzyłem kopytem o ziemię. Woda szybko zamarzła i uwięziła wilka.
Jednak nie zatrzymało to wilka... Szybko się wydostał i znów mnie zaatakował.
Krew lała się z mojej szyi, a przewrócenie się na plecy i wierzganie nie pomogło...
Wtedy przypomniałem sobie, że mam żywioł ognia! Ach, ta skleroza. xd
Zapaliłem się cały. Wilk odskoczył i pisnął. Miał całe poparzone łapy, pysk i brzuch.
Warknął na mnie i uciekł.
- Wilki... Nie dobrze, znów to samo... Muszę ostrzec innych...-powiedziałem cicho i pobiegłem w stronę głównej łąki...
(Jenny?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz