wtorek, 27 sierpnia 2013
Nowy ogier - Deniver
Imię: Deniver( Deni lub Den)
Płeć: Ogier
Wiek: Rok
Cechy: Zabawny i pełen energii. Zawsze uśmiechnięty i ciekawy przygód. Kocha poczuć dreszczyk emocji i trochę adrenalinki. Szanujący przyrodę i resztę koni. Przecież są od niego starsi… Miły, przyjazny i wesoły. Ceni sobie honor i prawdomówność. Jest prawdziwym optymistą. Pogodny i pomocny. Kocha towarzystwo innych koni, przez co jest bardzo wygadany. Bez przyjaciół nie może wytrzymać nawet dnia. Chociaż lubi się pobawić nie przesadza z tym za bardzo. Jest bardzo odważny, sprytny i wytrwały. Urodził się przecież w warunkach nie do życia. Nadal ciekawy świata i osób. Chociaż miał smutną historię postanowił nie zamykać się w sobie, tylko jeszcze bardziej otworzyć. Za przyjaciół i stado oddał by życie, a za ukochane osoby wszystko co ma. Można by w pewnym sęsie powiedzieć że romantyczny. Niezwykle opiekuńczy, czuły i wierny. Jeśli znajdzie tą jedyną pokocha ją całym swoim sercem. Inteligentny, życzliwy, uczciwy i sprawiedliwy. Uczynny i uprzejmy. Szczery i lojalny. Żywiołowy. Broni słabszych. Na wojnach obroni nawet najmniejszego motylka. Jak walczy może okazać się troszeczkę wredny…
Stanowisko: Wypatrujący, Opiekun dla źrebaków
Żywioł: Lód(w tym śnieg), Światło( słońce, promienie słoneczne, itp.)
Moce: Potrafi spowodować śnieżycę, struje wodą w postaci lodu, tarcza z lodu i pociski, zamarzanie od środka(koń zamarza od środka i ginie), sterowanie słońcem, wszystko związane z żywiołami
Partner: Zakochany w pewnej, pięknej klaczy, lecz boi jej to wyznać, ponieważ myśli że ona odbierze to inaczej, w zły sposób…
Rodzina: Nigdy jej w sumie dokładnie nie poznał. Widział tylko matkę- Akalę i jego brata- Apolla . Ojca nigdy nie poznał. Wiedział tylko że zginął honorowo i miał na imię Evil.
Historia: Urodziłem się na terenach w skrajnych warunkach. Tam wiecznie trwała zima, a ziemię przez cały rok okrywał lód. Tata zginął zanim się urodził. Gdy miałem nie całe dwa miesiące, ja, mój brat, i matka zostaliśmy złapani przez ludzi i zamknięci w wielkim pomieszczeniu. Byliśmy chyba tam cały miesiąc, a potem do drzwi podjechała furgonetka. Zabrała moją matkę, ładując do wielkiej przyczepy pełnej koni. Słyszałem przeraźliwe rżenie. Nie wiedziałem o co chodzi, lecz widocznie mój brat tak. Zaczął kopać w drzwiczki od boksu. Tak długo kopał, aż w końcu się wydostał, a drzwiczki runęły z hukiem o podłogę. Potem przyszedł uwolnić mnie. Razem wydostaliśmy się z zamknięcia. Jeszcze chwilę postał przy matce, która kazała nam uciekać i nie zwracać na nią uwagi. Apollo się sprzeciwiał, lecz matka była uparta i rozkazała nam uciekać. Łzy popłynęły mi po policzku. Wtedy podbiegł Apollo i przytulił mnie. Pogalopowaliśmy w stronę lasu. Niestety… Gdy biegliśmy tak przez polanę, jeden z ludzi wystrzelił z strzelby. Trafił mojego brata. Chciałem mu pomóc, lecz on rozkazał mi uciekać i nie zważać na niego. Nie mogłem mu się sprzeciwić i uciekłem do lasu. Gdy tylko trochę podrosłem zrozumiałem co zrobili z moją matką i bratem. Nie mogłem się otrząsnąć, lecz nie można żyć całe życie w smutku i rozpaczy. Gdy dorosłem do jednego roku, natrafiłem na to stado. Dołączyłem do niego. Teraz mam nadzieje na lepsze życie...
Właściciel: izusia321
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz