środa, 14 sierpnia 2013

Od Havanes'a

Kiedy wyszedłęm od Vegi miałem zszyte i zabandażowane nogi. Czułem się dziwnie, bo nigdy nikt nie zszywał moich nóg tylko po prostu krew mi ciekła a ja biegłem dalej, teraz gdy była wojna poczułem w sobie nagły przypływ energii. Pomyślałem że to idealny czas aby pójść na zwiady. Pogalopowałem zrównoważonym galopem do Pewnego lasu i postanowiłem go dokładnie przeczesać. Kiedy tak chodziłem po lesie usłyszałem cichy szelest i stukot obejrzałem się za siebie stał tam kary ciężki pociągowy ogier. Wiedziałem że nie ma przyjaznych zamiarów, mój mózg w tej chwili przetwarzał tysiące opcji w końcu pomyślałem że to ja muszę zacząć. Rzuciłem się na ogiera ale on dzielnie odparł atak, ja znowu zaatakowałem tym razem byłem szybszy kopnąłem ogiera w klatkę piersiową i on przewrócił się a ja stanąłem nad nim i zapytałem:
- Kto cię tu przysłał?
-Moje stado - powiedział ochrypłym tonem
- A po co?
- Na zwiady, miałem zobaczyć gdzie przeprowadzić bitwę - powiedział jeszcze bardziej ochrypłym głosem
- Dobrze - powiedziałem po czym zerwałem trochę magicznego ziela i przyłożyłem je do rany ogiera, która od razu po tym się zagoiła.
- Dziękuje - odrzekł z wdzięcznością ogier
- A cha, teraz wstawaj i "odprowadzę Cię" do granicy i żebym Cię tu więcej nie widział - chciałem być miły ale w głębi duszy wiedziałem że jest moim wrogiem.
- Dobrze. - powiedział ogier i wstał pospiesznie
Ja w tym czasie chwyciłem go za grzywę i wyrwałem mu kilka długich czarnych włosów, które posłużyły mi jako sznurek. Po tym pogalopowaliśmy razem do granic stada gdy przybyliśmy na miejsce odwiązałem sznurek po czym ogier przeskoczył przez ogrodzenie i pogalopował przez pustkowie ale ja w oddali zobaczyłem wielkie stado karych koni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz