czwartek, 22 sierpnia 2013

Od Małej Czarnej - Powrót

Biegłam od trzech dni pod rząd. Kopyta ciężko unosiłam w galopie biegnąc opustoszałą doliną. Kiedyś, przed paroma miesiącami tętniło tu życie. Pełno ludzi, gwar i masa koni wyłapanych przez ludzi tak jak ja. Potrząsnęłam głową odpędzając złe myśli. Wczoraj dolina spłonęła razem ze wszystkimi ludźmi i resztą koni. Zostałam sama. Zaczęłam tracić siły, nogi zaczęły mi się plątać. Opadałam z sił, przewróciłam się. Leżałam na ziemi. Nie miałam sił, przymknęłam oczy i myślami znalazłam się w Stadzie Białej Róży. Dobrze mi było....wtedy w myślach zobaczyłam Rafaello (wiem, takie soł romantik). Podniosłam się z ziemi na trzęsących się nogach. Zarżałam radośnie i ruszyłam cwałem w obranym kierunku. Kopyta regularnie uderzały o ubitą ziemię. Wciągnęłam powietrze do chrap i wbiegłam do lasu. Po chwili wybiegłam z lasu na łąkę. Naszą łąkę. Stadną.Straciłam przytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz