wtorek, 27 sierpnia 2013
Od Rebeki - CD historii Martela
Poszłam wraz z Martel'lem oraz źrebakami przed siebie.
Byliśmy na polanie, a słońce malowniczo przybrało pomarańczowy kolor. Niebo było także kolory pomarańczy. Chmura przybrała kształt
konia.
- Spójrz na tę chmurę! - Powiedziałam do ogiera.
- Ma kształt... konia. - Oznajmił. - Piękne.
Położyłam się na trawie. Zaczęłam się zastanawiać, czy stado to dobry wybór.
Źrebaki brykały szczęśliwie. Usłyszałam szelest. Zaniepokoiłam się. Nasłuchiwałam dalej. Nagle , spod krzaków wyskoczył wilk.
Zaatakował małą klacz. Źrebaka. Od razu rzuciłam się na wilka. Martel podbiegł do mnie, żeby mi pomóc. Źrebak piszczał. Z całej siły kopnęłam wilka tak, że wyleciał w powietrze. Źrebakowi nic nie było. Wilk za to długo leciał.
Gdy wylądował, zwinął się w biały kłębuszek sierści.
- Cappy? - Zapytałam zdziwiona. Martel przyglądał się mnie zaciekawiony i zaskoczony.
- Cappy, nic ci nie jest? - Nie, nie żyje...
Zabiłam mojego ukochanego wilka. Nie, on wiele przeżył. To też przeżyje. Usiadłam na trawie.
Wzywałam boga śmierci, żeby go ożywił. Długo się z nim kłóciłam. ( xd) Aż wreszcie wstałam z trawy , a Cappy zaczął skakać i lizać mnie po twarzy.
- Przybrał teraz kolor biały, i jest bardzo przyjacielski. Prawie. Nie zna kogoś - nie lubi = atakuje. - Tłumaczyłam .
<Martel?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz