czwartek, 22 sierpnia 2013

Od Twistera i Jess - CD

- Twister ! - krzyknęłam
***
- Co, gdzie, kiedy, jak!? - krzyknąłem zdezorientowany.
***
- Tu - powiedziałam - mam coś z prawym kopytem...
***
- Jess! Już lecę!
Podbiegłem do klaczy.
- Pokaż no... - spojrzałem na kopyto klaczy. Wyglądało... - Uuch! Trzeba z tym pójść do lekarza. A, No tak, ty nie możesz. Poczekaj, opanuję się.
Odwróciłem się, wziąłem kilka oddechów i powiedziałem:
- Dobra, lecę po lekarza!
***
- Tylko szybko ! - krzyknelam.
Po 10 minutach przybiegl Twister z lekarzem...
***
Reina, bo to ją pierwszą znalazłem, podniosła ostożnie nogę Jess, która w tym czasie zmróżyła oczy i zacisnęła zęby.
- Coś utknęło w kopycie - powiedziała Reina. - Wyjmę to ostrożnie. To zaboli trochę, ale się nie ruszaj...
***
Po chwili już wyciągnęła. Mogłam znowu normalnie chodzić.
- Dziękuję Twister - powiedziałam
***
- Nie dziękuj - uśmiechnąłem się w duszy, bo na zewnątrz jakoś nie potrafiłem.
Nagle przybiegł Silver i krzyknął do nas:
- Jess, Twister! Jak dobrze, że jesteście! Potrzebujemy obrońców na północy, Jess chodź za mną!
I pobiegł nieco wolniej. Zawróciłem na północ, jednak szybko się zatrzymałem. Spojrzałem ukradkiem na Jess, potem na drogę, znowu na Jess i jeszcze raz na drogę. Po krótkim namyśle wróciłem się i cmoknąłem klacz w policzek.
***
Zarumieniłam się.
- Twister chodź z nami ! - powiedziałam
***
- Muszę pomóc na północy... Zobaczymy się później!
Pobiegłem na swoje stanowisko, a raczej go szukać.
***
Po 3 godzinach zobaczyłam Twistera.
- Twister ! - krzyknęłam
***
- Jess, jesteś! - uśmiechnąłem się, kiedy ją zobaczyłem.
Podbiegłem do klaczy.
***
- Nie umiem bez ciebie zyc ! - krzyknelam
Podbieglam do ogiera przytulilam sie....
***
Uśmiechnąłem się, ale odsunąłem od klaczy. Popatrzyłem jej głęboko w oczy. Nie wiedziałem, czy to "ta". Tak, czy tak pocałowałem ją w policzek.
***
Spuściłam łeb. Nie chciałam żeby Twister widział moją twarz....
***
Obniżyłem łeb i spojrzałem na Jess.
- Jess, co jest?
***
- Nic - powiedziałam
Poleciały mi łzy...
***
- Widzę, że coś jest nie tak.
Podniosłem nagle głowę. Widziałem kogoś...
***
- Nie tylko przypomniałam sobie o Belli....
***
Przede mną, w oddali stała Nefira. Wiatr muskał jej grzywę i ogon, była piękna. Spojrzałem na Jess. Ona jest jej uosobieniem w ciele żywym, mimo iż z wyglądu są zupełnie inne.
- Wiesz, Jess...
Klacz spojrzała na mnie. Ja nadal patrzyłem na Nefirę.
- Mogę ci "zafundować" spotkanie z córką, takie prawdziwe.
***
- Jak ? - spytałam
***
- Jestem takim, że tak to nazwę, końskim medium. Widzę i trochę rozumiem duchy. Nigdy nikomu tego nie mówiłem, ale jak byłem młody miałem taką przybraną "mamę". Tak, była psem, ale znała się na wielu rzeczach. Nauczyła mnie paru sztuczek, rytuałów i takich tam, dzięki czemu umiem prawdziwie się porozumiewać ze zmarłymi. Umiem również spowodować, byś i ty mogła się spotkać z Bellą.
***
- Twister nie ja nie moge. - spuscilam leb.
- Czemu ?
- Bo bede miala wspomnienia a przez to wszystko bedzie zle nie zrozum mnie zle ja po prostu tego nie chce. - powiedzialam smutno
***
- Jak chcesz, ale przynajmniej byś ją zobaczyła. Jednak to twoja decyzja. Przejdziemy się? - zmieniłem temat.
***
Kiwnełam głową.
***
Ruszyliśmy przed siebie. Jess miała spuszczony łeb, mi też nie było do śmiechu. Jedynie Nefira wesoło truchtała obok nas. Zaczynało mnie to irytować, a ona chyba o tym wiedziała.
- Musisz tak się cieszyć? - wybuchłem.
Jess popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem.
***
Przed soba widzialam Belle byla piekna. Lecz ja nic nie mowilam. Na mojej twrzy nawet usmiechu nikt nie dostrzegl. Nagle w oddali widzialam czarnego ogiera biegl cwalem na mnie......


CDN



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz