***
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się. - Na co ma moja dama dziś ochotę?
***
- Hmm.... - zaczęłam - no nie wiem
***
- To może pójdziemy na spacer? Ostatnio widziałem całkiem ładne miejsce...
***
- Czy to bezpieczne podczas wojny ? No ale dobrze - powiedziałam
***
- Tak, to miejsce napewno - uśmiechnąłem się tajemniczo.
Wyszliśmy ostrożnie z "mieszkania".
***
Przytuliłam się do Twistera.
***
Przytuleni do siebie doszliśmy do jeziora:
- I jak? - spytałem.
- Ładnie... Chociaż widziałam ładniejsze miejsca.
- Wiem. Dlatego właśnie chodź za mną. - uśmiechnąłem się szeroko.
***
Poszłam za ogierem....
***
Przed nami pojawiły się wysokie krzaki...
- Jess, liczę, że te miejsca ci się spodobają...
Wkroczyłem na nową ścieżkę, klacz za mną. Oto ta ścieżka:
***
- Ale ślicznie ! - powiedziałam
Przytuliłam się do Twistera.
- Twister mam pewną sprawę ostatniej nocy ....
***
Spojrzałem na Jess. Nie byłem pewny, co za tym idzie...
***
- No bo ja..... - zaczęłam
***
Nagle przyszły mi do łba dwa pomysły na CD tego zdania... Dobry i zły...
***
- Twister jestem w ciąży ! - powiedziałam
***
Przez chwilę stałem jak słup. Ta informacja dopiero do mnie powoli docierała...
- Twister? Nie cieszysz się...?
- Co!? Jasne, że się cieszę! Będę ojcem!
Zacząłem skakać w kółko jakbym sam był źrebakiem...
- Ciszej, jeszcze ktoś usłyszy... - powiedziała nadal uśmiechnięta Jess.
- Ach, no tak!
Stanąłem jak wryty.
- A wiesz, ile ich będzie? - dodałem szeptem.
***
- Jeszcze nie wister to dopiero pierwszy dzień - powiedziałam uśmiechnięta.
Nagle zza krzaków wyszedł ogier. Ten co wtedy na mnie biegł. Schowałam się za Twistera.
***
Koń widział mnie i przypomniał sobie tamten dzień. Jednak tylko się uśmiechnął...
- No co? Jess, przecież nie wybierzesz demona, zamiast mnie! - mówił łagodnie i przekonywująco. Jess jednak tylko skuliła się bardziej i spytała niepewnie:
***
- Skąd wiesz , że to demon ? - spytałam ostro
- Bo on widzi duchy to demon - powiedział ogier
Przytuliłam się do Twistera.
- Zostaw mnie już w spokoju to nie moja wina , że Bells nie żyje ! - krzyknęłam
Poleciały mi łzy.
***
Czegoś tu nie rozumiałem...
- Jess... Kto to?
***
- To był ojciec Belli. - westchnęłam - nie byliśmy parą ale on zrobił mi ją !
***
Próbowałem wyobrazić sobie, co ona musi teraz czuć... Spojrzałem na ogiera, nie wiedząc, co robić.
***
Chciałam odejść z Twisterem niestety ogier mnie złapał za kopyto i wywalił na plecy.
***
Nie, tego już za wiele! Nie wytrzymałem i rzuciłem się na ogiera. Skopałem go w pysk, ale byłem mniejszy. Walka była zacięta...
***
Leżałam na ziemi. Po chwili podszedł Twister.
***
- Już go nie ma - powiedziałem zgodnie z prawdą. - Poszedł.
Pomogłem Jess wstać.
- Dobrze, że to dopiero pierwszy dzień. Musisz teraz uważać. Ja też - pocałowałem ją.
***
Nie mogłam utrzymać się na nogach. Na szczęście jaskinia klaczy była kawałeczek. Poszliśmy powoli. Twister wszedł ze mną. Gdy zajmowały się mną Twister znalazł wolne miejsce. Podeszłam powoli do niego. Przy nim upadłam.
- Dziękuję.
***
- Dla ciebie wszystko - cmoknąłem klacz w policzek.
Jedna z klaczy do mnie podeszła. To Delicate.
- Twister, potrzebujemy ogierów.
Pokiwałem głową.
- Kocham cię, Jess - powiedziałem i dodałem do Delicate - Opiekujcie się nią.
- Będziemy.
I z trudem opuściłem kryjówkę.
***
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz