Obudziłam się. Mój synek leżał nieruchomo przy moim brzuchu.
-Nazwę go Daniel- pomyslałam.
To takie ludzkie imię, ale ładne- pomyślałam.
Daniel obudził się. Jeszcze dobrze nie umiał chodzić. Chociaż jaskinia
była mała źrebak zaczął chodzić. po wielu upadkach zaczął nawet
kłusować, byłam z niego dumna. zmęczył się i podszedł do mnie.
-Mamo, kocham cię!
Mocno się do mnie przytulił. Usłyszałam trzask. Schowałam źrebiątko za
siebie. Ktoś odsunął głaz w mojej jaskini. Wszedł do niej i popatrzył
się na źrebię, zaczął się zbliżać.
-A co to panna urodziła? Oddaj go!
To był ojciec źrebaka.
-Odczep się, to mój syn! - kopnęłam ogiera.
-Tak samo mój jak i twój!
Zaczęłam wierzgać. Rozpoczęła się bitka. Nikt z nas nie wygrał, choć
każdy miał poważne urazy. Położyłam się obok źrebiątka. Do jaskini
weszli 3 ogierowie. Złapali mnie, nie mogłam już walczyć chociaż
chciałam. Gdy targali mnie z jaskini słyszałam tylko:
-Mamusiu, gdzie idziesz?!
Nie zdołałam odpowiedzieć. Do synka weszła obca klacz. Przedstawiła się
jako jego matka. Jednak Daniel nie był głupi. Walczył. Ogiery
przywiązali mnie do drzewa kazali czekać. Po chwili poczułam ukłucie.
zanim się obejrzałam upadłam na ziemię, z mojej nogi tryskała krew.
Miałam umrzeć po kilku minutach. To był wąż. Jednak minęło kilka godzin i
nic, zostawili mnie na noc. zobaczyli że żyję. Zatargali mnie pod las.
Tam znów przywiązali do drzewa/ czekałam i czekałam. Byłam głodzona,
widać mi było już żebra. Na dodatek łańcuch był za wysoko i nie mogłam
skubnąć trawy. Usłyszałam dźwięk strzelby. W oddali zobaczyłam
kłusowników. Polowali na jelenie. Zaczaili się, potem usłyszałam mocny
strzał. Poczułam ogromny ból. Po chwili zobaczyłam światło, poszłam tam.
Była tam moja rodzina! Mama i tata! To było piękne. Dotknęłam ich.
Powiedzieli mi że jestem w raju. Jednak nie chciałam tam zostać. Chociaż
zostałam duchem, zaczęłam szukać synka. Po kilku miesiącach zobaczyłam
go! Był piękny, majestatyczny. Niestety, ogier z którym byłam w ciąży
przywłaszczył go sobie. No w sumie to jego tata. Partnerka Dark Whita
(imie ogiera) traktowała go jak syna. Jednak Daniel pamiętał o mnie. Za
każdym razem gdy powiedziała mu ''synu''; on odpowiadał jej:
-Nie jestem twoim synem, zabiliście moją mamę nie pamiętacie?!
Popatrzyłam mu prosto w oczy, biegł do mnie jak oszalały. Rozpoznał mnie.
-Mamo, jak to ty tutaj?! Przecież ty nie żyjesz!
-Kochanie, żyje w twoim sercu.
Chciał się do mnie przytulić jednak gdy to zrobił spadł na ziemię.
Zniknęłam. Syn nie pytając o to ojca pobiegł w miejsce mojej śmierci.
Już dawno konie z pobliskiej wioski zakopali moje ciało w tym właśnie
miejscu. Codziennie te konie składały tam kwiaty. Gdy syn był już na
miejscu znów się zjawiłam.
Pocałował mnie i powiedział krótko:
-Mama.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz