Czułem się taki samotny. To znaczy w
sensie innym niż sądzicie. Nikt w stadzie nie był taki jak ja. Nie mówię
jednak teraz o Faith czy Rudym. Oni są moimi przyjaciółmi ale nie są
tacy jak ja! Postanowiłem poznać jeszcze lepiej członków stada. Ruszyłem
w stronę ogiera imieniem Martel.
- Hej- zacząłem.- Jestem Harry, a ty pewnie jesteś Martel. Faith mi o tobie mówiła. - Hej- odpowiedział radośnie.- Po co się mi przedstawiasz? Przecież się znamy. - Tak? To dobrze. Już myślałem, że będę musiał opowiadać ci całe moje życie. Ty znowu mi i tak zmarnujemy cały dzień na gadaniu o sobie. - Na pewno całego dnia byśmy nie zmarnowali na gadanie bo jest wojna. Wiesz chyba, że konie z tamtego stada mogą nas zaatakować w każdej chwili. Harry nie są teraz tak łatwe czasy. Wiedziałem co ogier ma na myśli ale nie chciałem pierwszej rozmowy zaczynać wojną. - Nie obraź, że się tak pytam ale czemu akurat wybrałeś mnie na rozmowę a nie na przykład Faith czy Jenny?- zapytał trochę zakłopotany ogier. - Słyszałem, że jesteś szalony tak jak ja a o bratnią duszę nie jest teraz tak łatwo. - He, he. Skąd wiesz, że jestem szalony!? Wcale nie jestem! Jestem taki jak wszyscy. Popatrzyłem na Martel'a jednocześnie pokazując, że bardzo dobrze wiem, że jest on szalony. Znowu nie chciałem pokazywać rozśmieszenia. Nagle zapanowała cisza. Ja i ogier podziwialiśmy z najwyższego punktu na łące letni krajobraz zamieniający się w kolorową jesień. Martel? |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz