…Czekałem i myślałem co może się zdarzyć. Nagle zza krzaków wyleciało
wielkie czarne coś. Nie mogłem określić dokładnie co to było, tak czy
siak, nie miało dobrych zamiarów. Mgła utrudniała widoczność. Zrobiłem
przed sobą tarczę z lodu. Wiedziałem że to nie pomoże. To coś było coraz
bliżej. Miałem już atakować, gdy nagle zniknęło. Nastawiłem uszu.
Próbowałem go wyczuć, lecz nic nie wskazywało by była tu żywa dusza.
Postanowiłem jednak pójść w mniej mgliste miejsce. Poszedłem do znanego
mi już miejsca- Wesołego Parku. Skubnąłem trawę. Nadal miałem wrażenie
że byłem śledzony. Nastawiłem uszy. Nagle za moimi plecami ktoś się
pojawił. Podniosłem głowę i przypatrzałem mu się uważnie. Był to młody
kasztanowaty ogier.
-Hej. Nazywam się Kagerou Etto.
-Cześć. Deniver. Fajne imię.
-Dzięki. Mama mi takie nadała.
-Idziesz gdzieś?- spytał ogier
-Teraz kieruję się na... dokładnie nie wiem gdzie- odpowiedziałem.
Ogier chciał widocznie odpowiedzieć, lecz ja mu przerwałem.
-... a może masz ochotę na mały galopik. To znaczy nie wyścigi tylko tak
trochę przebiegniemy się. Co ty na to? Acha. Mogę mówić Etto, czy tam
Kagerou? No chyba że życzysz sobie żebym inaczej mówił- uśmiechnąłem się
żartobliwie. Dotarło do mnie że chyba się rozgadałem. Spuściłem oczy i
odpowiedziałem:
-Jeśli przeszkadza ci moja paplanina to po prostu powiedz. Jestem... a
znaczy byłem taki rozgadany od dzieciństwa... no i...znowuż się
rozgadałem- tym razem poczułem lekki wstyd.
-*Za dużo gadam- stwierdziłem- Za dużo*- myślałem na okrągło.
Tym czasem ogier przypatrywał mi się z ciekawieniem. W końcu odpowiedział:
<Kagerou Etto?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz