Kto
by pomyślał, że kiedykolwiek będę jeszcze istnieć. Jednak cuda
istnieją, z pewnością jednak ten cud dla wielu nie lubiących mnie (a
jest ich pełno) jest nie za cudowny. Cud absolutnie nie cudowny.
No bo ten no. To skomplikowane. Urodziłam się już pewien czas temu, nie pamiętam już gdzie, szukałam brata, znalazłam stado, wtedy to było jeszcze stare Stado Białej Róży, dołączyłam dowiedziałam się o moim bracie… Kłóciłam się nieźle z Levelem, groziło mi wyrzucenie. Level odszedł ze stada a ja się utopiłam. Nie pamiętam kto pierwszy postanowił odejść. Ja czy on. Nieważne. Ważne, że się utopiłam i znając życie nawet żałoby w stadzie nie było. Pewnie se wszyscy sobie tańczyli i się cieszyli bo zmora ich życia w postaci mnie odeszła. Ale nie prędko się ode mnie uwolnią. Myśląc, że znikłam bezpowrotnie są wszyscy w błędzie. Żyję! I to jakiś cud. Odżyłam po upływie sporego czasu i jestem. Na nowo wracam do teraz już nowszej wersji Stada Białej Róży. Tej wersji która chyli się powoli ku upadkowi. Oj, nie pozwolę wam upaść. Tak więc sobie wędrowałam po terenach stada, jak za tych dawnych czasów. Nagle zauważyłam… Czy to może być prawda? Zamurowało mnie. To nie może być… Level? Co on tu robi? Schowałam się za drzewem, tak, żeby mnie nie ujrzał ale on już zdążył krzyknąć: -Kim jesteś? Nie ukrywaj się przede mną. Nie było sensu więc się chować bo i tak w końcu by mnie zobaczył. Wyjrzałam więc nieufnie zza drzewa. Wyglądać musiało to dosyć komicznie: moja zacięta mina patrzy nieufnie zza drzewa. Początkowo Level zaśmiał się (niewdzięcznik jeden, pewnie z tej mojej miny) a potem na pysku zmalowało się lekkie przerażenie a potem wkroczył na niego ten jego spokój.,. -Wróciłam – odrzekłam słabo uśmiechając się – Jak widzę, ty też. -Jacy z nas dobrzy znajomi – westchnął z sarkazmem -Co u Ciebie? – spytałam nadal spokojnie (Levi, CD,) |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz