Przez cały dzień lało. Wyszedłem na deszcz, bo nie wyobrażałem sobie
przesiedzieć całego dnia w jaskini. Myślałem, że inne konie też tak
zrobią, jednak wyszedł tylko Harry.
***
- Cześć Harry- powiedział Rudy.
- Hello- odpowiedziałem wesoło.- Co tam u ciebie słychać?
Ogier popatrzył na mnie wzrokiem którym chciał przekazać, że mu się nudzi.
***
Popatrzyłem na zmokniętego ogiera.
-Tylko my nie boimy się deszczu?- spytałem z uśmiechem.
-Jak widać- powiedział wesoło.
***
- Ohh- westchnąłem.- To co robimy?
- Do lasu to na pewno nie pójdziemy bo może być burza, nad jezioro nie, nad wodospad nie. Nie mam pomysłu.
- W jaskini też nie ma co robić.
***
-Ech..-westchnąłem
-Na łące też nie ma co siedzieć, wszystkie rośliny mokre- dodał ogier- ale..czekaj..
***
Wpadłem na wspaniały pomysł!
- Możemy przecież coś porobić z innymi końmi w jaskini.
- Harry- zaczął Rudy.- Inne konie na pewno są zajęte. Po co mamy im zawracać głowę.
- To może przebiegniemy się do ogrodu i z powrotem?
- Harry trawa jest śliska. Jeszcze nam się coś stanie.
***
Na zmianę podawaliśmy pomysły, ale żaden nie był dobry.
-Ech co można robić, w taki deszcz?- spytał ogier
-Hm..
***
- Może chodźmy spać- powiedziałem śmiejąc się.- Dzień wtedy szybko zleci a my będziemy wyspani.
Ogier tylko na mnie spojrzał. Nagle ciemne chmury ''przesunęły'' się i wyszło piękne słońce.
- To możemy się ścigać do ogrodu i z powrotem- powiedział rozweselony Rudy.
***
-Albo to, albo idziemy spać!- powiedział Harry z uśmiechem
-Tak!- ucieszyłem się
Ustawiliśmy się oboje koło powalonego pnia.
***
- Dobra. Zaczynamy na trzy- powiedziałem.
- Raz- zaczął Rudy.
- Dwa- powiedziałem.
- I trzy- krzyknęliśmy jednocześnie.
***
Zaczęliśmy cwałować, po mokrej jeszcze trawie. Wyciągnąłem szyję, i
biegłem przed siebie. Harry natomiast, poniósł głowę, patrząc przed
siebie
***
Bardzo szybko byliśmy na miejscu. Zremisowaliśmy.
- Harry nie byłem z tobą do końca szczery- powiedział zdyszany ogier.
- Czemu? Co takiego przede mną ukrywasz?
- Nadchodzi wojna- powiedział patrząc mi w oczy ze smutkiem.
- Jak to? Przecież Rose i Silver by to ogłosili.
- Ogłosiła to Fejf gdy byłeś nad rzeką. To już nie jest taka wojna jak
ze Stadem Średniego Kopyta. Armia tego stada liczy ponad kilkaset
silnych ogierów. Mamy małe szanse na wygranie jej.
***
Harry popatrzył na mnie zaniepokojony.
-Co innego, ze starym SBR- sapnąłem
Oboje usłyszeliśmy tętent kopyt. Z początku się ucieszyliśmy, ale okazało się, że to...
***
To była Fejf! Była przerażona!
- Rudy! Harry!- krzyczała.- Day Drem został porwany!!! Co ja teraz mam zrobić?- łkała.
- Fejf najważniejsze to nie wpadanie w panikę- uspokajał klacz Rudy.-
Może to porwanie jest celem sprowokowania nas do poddania się.
***
Harry spojrzał na Faith.
-Fejfu, jako Dama, która chciała zostać w Rudzikowym Wojsku doktorem,
możesz zawsze wstrzyknąć im dożylnie coś- powiedziałem mądrze.
***
- Rudy to nie pora na wymądrzanie się- powiedziałem podchodząc bliżej Faith.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne Harry- powiedział ogier.
Porwanie Day Dream'a na prawdę sprowokowało Faith do płaczu i smutku. Pierwszy raz widziałem ja taka smutną.
***
-Przecież Fejfu nie płacze- zwróciłem uwadze koledze- Fejf jest dzielna!
***
- Chodźmy się przejść- powiedziałem.
- Dobrze- odpowiedziała smutna klacz.
I ruszyliśmy. Razem z Rudym próbowaliśmy rozweselić klacz ale na próżno.
- Faith na pewno się wszystko ułoży. Day na pewno za niedługo zostanie
uwolniony lub sam ucieknie. Na razie tylko nie myśl o tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz