Chłodny wiatr otulał moje ciało, co rano
świat okryty był szronem i ciężkim, zimnym powietrzem. Zima nadchodziła i
to wielkimi krokami. Z jednej strony była to pozytywna wiadomość, a z
drugiej negatywna. Lubiłam tę porę roku, ale mróz i trudności ze
znalezieniem pożywienia były bardzo dokuczliwe. Cienka warstwa lodu
pokrywała jezioro i kałuże, a drobny śnieg padał wieczorami topniejąc w
południe. Tak brzmiałby zapewne historyczny opis otoczenia, w którym się
znajdowałam, jednak z mojej perspektywy, było szaro i zimno,
przynajmniej na razie. Z wytchnieniem czekałam na pierwszy śnieg, a
zarazem pierwszą moją zimę w tym stadzie, przyprawiało mnie to o uśmiech
na twarzy i delikatne dreszcze. Było to moje drugie stado w jakim
kiedykolwiek byłam, dołączenie tutaj było jakby nową drogą życia, która
miała mnie nauczyć nowych rzeczy, zachować i sytuacji. A teraz powoli
mijał rok...
-Cześć! - słysząc za sobą głos, odwróciłam się, odpowiadając uśmiechem: -Hej! (Jess C.D.) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz