wtorek, 6 sierpnia 2013

Od Lyanne i Harry'ego


Spacerowałam sobie spokojnie. Nagle zobaczyłam jakiegoś ogiera.
Podbiegłam do niego.
-Cześć.- przywitałam się- Jestem Lyanne.
***
Byłem trochę rozdrażniony jednym wydarzeniem sprzed paru dni. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać ani z nikim gdzieś iść.
- Witam- odpowiedziałem ponuro.- Mogę ci w czymś pomóc?
***
-Nie ...- powiedziałam - Chciałam się tylko przywitać ...
Posmutniałam.
***
- No dobrze. Przepraszam jestem trochę zdenerwowany jednym wydarzeniem. Miło mi cię poznać Lyanne. Nazywam się Harry.
Klacz od razu się rozweseliła.
***
-A co się takiego stało ?- zapytałam zainteresowana
***
- Sprawy zdrowotne. Nic takiego co powinnaś wiedzieć. Jestem w stadzie już od paru dni i nigdy cie nie widziałem. Jesteś nowa?
***
-Nie.- powiedziałam- Jestem już jakiś czas.
***
- Aha. Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. No wiesz taki już ma charakter. Przejdziemy się na łąkę?
***
-Jasne.- uśmiechnęłam się
Ruszyliśmy.
***
Nie miałem tematu by zagadać klacz. Całą drogę szliśmy w milczeniu, aż nagle nasze milczenie przerwał przeraźliwy pisk. Stanęliśmy dęba i popatrzyliśmy się na siebie. Po paru sekundach pogalopowaliśmy ile sił w nogach na łąkę. Powiem szczerze, że bałem się ale próbowałem tego nie okazywać, żeby nie zrobić sobie wstydu przed klaczą.
***
Wreszcie dotarliśmy na łąkę. Cali zdyszani i zmęczeni długim biegiem.
-Co to było ?- zapytałam przerażona, gdy odzyskałam oddech
***
- Nie wiem. Na pewno zwierze nie wydałoby takiego dźwięku.
***
Nagle pojawiło się obok nas wytłumaczenie tych pisków.
***
Ludzie na motorach przyjechali na polowania. Teraz to jeszcze bardziej się bałem. Nie umiałem już tego ukryć więc (żeby wyjść na bohatera) pobiegłem do nich i kopnąłem jednemu w motor. Razem z klaczą zaczęliśmy znowu uciekać.
- Lyanne musimy ich wyprowadzić z terenów stada lub biegnąć po pomoc- powiedziałem w biegu.
***
Nie zdążyłam odpowiedzieć, postrzelili mnie. Straciłam przytomność.
***
Szybko wziąłem klacz na grzbiet i uciekłem. Zdążyłem im uciec. Gdy dotarliśmy na łąkę położyłem klacz na trawie. Od razu zrobiło się zbiegowisko. Zaraz potem przyszedł lekarz i opatrzył ranę Lyanne. Po godzinie klacz odzyskała przytomność. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło.
KONIEC : )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz