Szłam dolinną ścieżką. Przeszłam przez ogród miłosny a zatrzymałam się
przy płocie granic stada. Słyszałam że Day Dreama porwano. Postanowiłam
go poszukać. Sprawdzałam tylko okręg granic. Nigdzie go nie było. Nagle
usłyszałam kroki. Pomyślałam że to Day, więc nic nie robiłam. Jednak,
niestety poczułam szarpanie za grzywę. Odwróciłam się. Za mną stało
około 13 ogierów. Każdy tupał kopytami. Tak jak klony, jeden podszedł do
mnie:
-Słuchaj laluniu, idziesz z nami, jak nie to zabijemy cie!
-Zapomnij!
Ogier nie czekając dłużej chwycił mnie za kark i pociągnął w stronę
reszty. Szarpałam się jednak on był silniejszy. W końcu miał dość i
ugodził mnie w głowę swoim potężnym kopytem. Bardzo bolało. Straciłam
przytomność. Obudziłam się przykuta krótkim sznurem do wielkiego
drągala. W okół mnie był ogień bym nie uciekła. Kilkaset koni ucztowało
moje porwanie. Krzyczało:
-Stado Głupiej Burzy nie ma szans!!!
Jeden z nich podszedł do mnie. Zaciągnął mnie do jaskini. Przykuł
sznurem do ściany i kazał czekać. Z oddali oglądałam Krwawą ucztę. Konie
okazały się być kanibalami. Zabiły dzikie źrebię. Jego mięso kazały mi
zjeść. Oczywiście nie zgodziłam się. Znów zostałam sama z myślami. Po
kilku godzinach do jaskini wszedł ogier, miał jedno zadanie. Podszedł go
mnie i powiedział mi żeby się go nie bać.
Wtedy uderzył mnie kopytem. Obudziłam się zakrwawiona. Był już ranek. By
sprawdzić czy żyje i czy ''mięso jest zdatne do spożycia''
przyprowadzono okolicznego lekarza. Był bardzo miły, choć usłyszałam
szokującą wiadomość.
<CDN już dziś!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz