środa, 4 grudnia 2013

Od Fearlessa

Biegłem, biegłem ile tchu w płucach. Trawa pokryta szronem, chrzęściła pod moimi kopytami, a mroźny wiatr rozwiewał moją grzywę i ogon. Oddychałem równo, nie męczyłem się zbytnio, w szczególności że nie biegałem by poćwiczyć, lecz by się rozgrzać. Nagle gwałtownie stanąłem. Przyczyną był odgłos stukających kopyt i rżenie. Zdziwiony, że przy granicach stada ktoś jest ruszyłem. Przynajmniej będę mógł się kimś "pobawić". Kiedy dotarłem na miejsce nikogo nie było. Przez chwilę się rozglądałem, jednak kiedy stwierdziłem że nikogo nie ma w pobliżu, obróciłem się i wtedy do moich uszu dobiegł ponownie tętent kopyt. Błyskawicznie sie obróciłem i zobaczyłem ciemną sylwetkę znikającą w lesie. Uśmiechnąłem się do siebie i przeskoczyłem płot dzielący mnie od granic.
(Wolf Dark?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz