Przed
sobą zobaczyłem płot. Nie myśląc co po drugiej stronie czyha,
przeskoczyłem go i biegłem dalej. Nagle usłyszałem szum wodospadu. Noc
była jasna, ponieważ księżyc ją oświetlał.Zatrzymałem się na chwilkę.
Postanowiłem zatrzymać się tam na noc. Rano wyruszyłem dalej. Biegłem i
biegłem aż dobiegłem do łąki. Pasły się na niej jakieś obce mi konie.
Nagle zobaczyłem, że jakaś biała klacz podchodzi do mnie. Zmierzyła mnie
wzrokiem po czym powiedziała.
- Witam w Stadzie Białej Róży. Co cię tu sprowadza? Gdy usłyszałem nazwę ''Stado Białej Róży'' już wiedziałem, że jestem w dobrym miejscu. - Ja jestem Harry. Przybywam ze Stada Średniego Kopyta. Tu jesteś pewnie Rose jak się nie mylę. - Tak to ja. Po co tu przyszedłeś- powiedziała trochę zdenerwowana. - Ja ... no ja ... nie wiedziałem, że są to twoje tereny. Po miesiącu przejrzałem na oczy jak tam jest i postanowiłem poszukać nowego domu. Jak ci coś przeszkadza to mogę stąd uciec i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. - Ale spokojnie. Nie powiedziałam ci, że masz uciec. Masz chyba dobre zamiary, tak? - Tak. Ja bym nikogo nie skrzywdził. - To może chcesz dołączyć do stad? Wiesz, po nowym ''remoncie'' szukam z partnerem nowych członków. - Na prawdę mógłbym? - Tak. O ile będziesz dobrze się zachowywać bo inaczej będziesz wyrzutkiem. Dobra ale ja mam dużo pracy. Idź do tamtej siwej klaczy. Ona cie oprowadzi po terenach. - Dobrze. To do zobaczenia! - Pa! Podszedłem do klaczy i przedstawiłem się. - Witam jestem Harry, a ty? Rose mnie do ciebie przysłała. - Nazywam się Faith. Jesteś nowy? - Tak. Rose powiedziała mi, że mnie oprowadzisz po terenach, chyba że nie chcesz to to zrozumiem. Fejfusiu? : ) |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz