Moje kopyta szybko i rytmicznie uderzały o ziemie a oddech stawał się coraz cięższy. Tak właśnie ćwiczyłem biegi, które zaraz po skokach uwielbiałem ćwiczyć. Po 20 minutach cwału zmęczony zwolniłem do kłusa. Rozejrzałem się po okolicy. Wyglądała na zamieszkałą chociaż nikogo tu nie widziałem. Z pewnością gdzieś tu jest jakieś stado.
Ale jakie i gdzie? Jak dotąd nikogo na tych terenach nie widziałem a szkoda.
Wtem usłyszałem stukot kopyt i czyjś oddech. Odwróciłem głowę w kierunku z jakiego ten dźwięk dobiegał. Ujrzałem bułanego ogiera który dumnie zbliżał się ku mnie. Spojrzał się na mnie nieufnie trochę jak na wroga.
-Kim ty jesteś? - jego głos brzmiał bardzo nieufnie i prawie wręcz wrogo
-Hubertus - odparłem krótko i dosyć chłodno - A ty?
-Silver - odpowiedział - Co robisz na terenach mojego stada?
No, wiedziałem, że tu musi być jakieś stado.
-Tu jest jakieś stado? - udałem zdziwionego tą informacją
-Stado Białej Róży - poinformował
-Myślisz, że mógłbym dołączyć?- spytałem z ledwie skrywaną nadzieją
-No jasne, jestem tam ogierem alfa- jego głos zabrzmiał cieplej i znacznie milej
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy po czym rozeszliśmy się w inne strony. Wpadłem na siwą klacz. Jak zwykle, nie byłem ani trochę uważny.
-Uważaj! - syknęła klacz
-Przepraszam - powiedziałem spokojnie - Jestem Hubertus, a ty?
Sasha?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz