-Nie ma problemu- powiedziałem z uśmiechem
Ja i Martel, poszliśmy w kierunku łąki. Po mojej głowie, cały czas krążyła masa pytań. Po drodze, ogier patrzy to przed siebie, to na mnie. -Mówiłeś, że jak się nazywasz?- spytał -Der..Jasper, ale jak tata wolę, gdy mówią do mnie Deresz..- powiedziałem wpatrzony...w sumie nie wiem gdzie. -Hm..Rudy nigdy nie mówił, że ma syna... -To dość..skomplikowane..po nim zostały mi tylko rude uszy... -I wygląda na to, że również charakter Uśmiechnąłem się. Chciałem poznać ojca, i chociaż go nie było, chciałem go poznać, chociażby przez innych. Nie znałem wcześniej Martela, ale on...jakby znał mnie od długiego czasu. W końcu chwilę ciszy, przerwał krzyk źrebięcia. <Martel> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz