Łaziłam sobie dzisiaj bez celu po terenach. Mijałam grupki koni
rozmawiających żywo, albo pary przytulające sie do siebie. Teraz dopiero
odczułam jak bardzo brakowało mi drugiej połówki. Żebym miała się u
kogo wyżalić, przytulić, żeby ktoś był zawsze przy mnie. Ktoś kto będzie
mnie kochał i szanował, rozumiał i pomagał. Idealny ogier który będzie
właśnie tym jedynym. Machnęłam ogonem żeby przepędzić muchy. Tak, to by
było życie! Słońce, mimo że jest już jesień, przypiekało dość mocno.
Chcąc się ochłodzić ruszyłam cwałem. Nie myślałam gdzie biegnę, szukałam
po prostu miejsca gdzie będzie można się napić. Po chwili znalazłam się
nad brzegiem Jeziora Mgły. Stał tam jakiś koń. Zaciekawiona podeszłam.
Był to ogier, o ile się nie mylę, nazywał się Harry
- Hejka - przywitałam się widocznie zaskakując ogiera
- oo cześć - uśmiechnął sie szeroko
- Ty jesteś Harry prawda?
- Tak - przytaknął - A ty... - chwilke się zastanowił - Sasha!
Kiwnełam głową
(Harry?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz