Uśmiechnęłam się kwaśno na widok tępoty ogiera.
-Ty dziecinko nietutejszy, nieprawdaż? - zapytałam z słodkim uśmiechem
Ogier prychnął gniewnie i potrząsnął grzywą. Zmarszczył brwi. Bardzo korciło go by mnie zaatakować.
-Rose Ci nie mówiła, że grzeczne, małe konisie nie przychodzą tutaj? - westchnęłam cichutko - Tutaj może być bardzo niebezpiecznie jeśli nie uważa się na siebie.
Podeszłam bliżej do ogiera. Dałam mu
w pysk. Skulił się z nagłego bólu i spojrzał na mnie jak na
istotę z innej planety.
-Zjerzdżaj stąd jeśli chcesz żyć.
Uwież że nie masz za dużo czasu. Moja cierpliwość dla takich
głąbów jak ty też kiedyś się kończy.
Ogier wypiął pierś.
-Ty chyba nie wiesz kim ja jestem. -
obruszył się i próbował ignorować krwawiącą wargę
-Nie. To ty nie wiesz kim ja jestem –
odparłam nie okazując rzadnych uczuć
Przez chwilę mierzyliśmy się
wzrokiem.
Nagle ogier rzuciła się na mnie z
kopytami. Zrobiłam zręczny unik i przemieniłam się w wilczycę.
Ogier obrócił się i zaczął się cofać.
-Teraz już wiesz, że to miejsce nie
jest dla milusińskich – syknęłam przez zęby – nie masz ze mną
szans...
Ogier dyszał ze złości. Rzuciłam
się mu do gardła. Próbował użyć mocy. Już ich nie miał.
Wgryzłam się w jego szyję. Rozszarpałam skórę. Krew buchnęła
na ziemię.
Zdążył tylko krzyknąć.
***
Ogier otworzył powoli oczy. Zamrugał
nimi. Był spętany zaklęciem wiążącym. Nie mógł użyć swoich
mocy, ani wykorzystać siły mięśni. Był za słaby. Po chwili
zamroczenia uczuł okropny ból. Rozglądnął się na boki.
Popatrzył w moje oczy. Podskoczył ze strachu; było to jego nowe
uczucie. Nigdy przedtem się nie bał. Był wychowywany pod kloszem.
-I jak się dzisiaj czujemy mój
więźniu? - zapytałam z uśmiechem i poczuciem wyższości –
Spokojnie, nie wyjdziesz stąd bez mojej zgody. Wejście w moje ciało
nic nie da. Mój umysł jest gdzie indziej...
Ogier zmarszczył brwi z tajoną
wściekłością. Czytałam z jego pyska jak z ksiązki.
Shadow Lunej CD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz