Oczy mi zalśniły. Jak to już dawno nie widziałem krwi. Jak to już dawno nie słyszałem krzyku ofiary.
-Slayer!- krzyknęła klacz -A tak, tak...- wyrwałem się z zamyślenia -Wiesz, co masz zrobić- mruknęła już nieco zdenerwowana- bez używania mocy! Klacz leżała pod skalistą ścianą. Zaśmiałem się szyderczo, i wolnym krokiem, podszedłem do klaczy. Ta szybko wstała, i zaczęła uciekać. Natychmiast pognałem z nią, i wyprzedziłem. Kopnąłem ją w klatkę piersiową, potem przewaliłem. Miotała się na wszystkie strony, przez co jeszcze bardziej się poraniła. Po serii kopniaków w brzuch, próbowała kopnąć mnie w pęcinę. Żałosne. Już miałem przystąpić do ciosu ostatecznego, zakrwawionej klaczy, kiedy między nią, a mnie, wsunęła łeb WOlf Dark. -Dosyć- powiedziała -Hm?- zdziwiłem się -Na dziś starczy, dosyć już zobaczyłam, a ja też chcę mieć jakąś rozrywkę! <Wolf> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz