I znowusz nikogo nie ma. Pustki, pustki. Jak ja tego nie cierpię… Nikt z kim pogadać. Nikt z kim się przywitać. Po prostu nuda.. A jednak… Stado jakby się ożywiło. Zobaczyłem w dali Sivera, Sashę i jakiegoś nowego konia. Chciałem podbiec, lecz wiedziałem, że nie warto im przeszkadzać. Nagle ktoś mnie podszedł od tyłu.
-Bu!- krzyknął, a raczej krzyknęła
-Levata…- powiedział z przekonaniem
-Miałeś się przestraszyć- powiedziała, zawiedziona
-Aaaa… Pasuje?
-To miało być z entuzjazmem- powiedziała zwieszając głowę
-Aaaa!!!! Pasuje?
-Tak -ożywiła się- Co robisz?
-Hm… a co mogę robić?
-No nie wiem. Może… bawić się?
-Sorcia młoda, ale nie chce mi się
-A może… pochodzić z kimś?
-To by mi pasowało.
-Najlepiej z klaczą- powiedziała i puściła mi oczko
-O tak. Chciałabyś- powiedziałem, uśmiechając się
-To ja będę mogła z tobą pochodzić- odparła ucieszona
-Ty wracaj do mamy lepiej- powiedziałem
-No nie.
-I do brata
-Nieee….
-Tak. Mam cię zaprowadzić?
-Nie. Dam radę sobie sama- odpowiedziała i pogalopowała w stronę swojej jaskini.
-Mały szkrab- powiedziałem do siebie.
W tym momencie ktoś do mnie podszedł. Odwróciłem się. Był to Silver. Uśmiechnąłem się do niego i zapytałem:
-Jak tam u ciebie?
<Silver?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz