Łaziłem sam po terenach. Były duużo
większe, niż tereny mojego poprzedniego stada. Ale nigdy nie widziałem
ojca, Rudego. Po nim zostały mi chyba tylko rude uszy...chciałbym
wiedzieć, jaki był...po drodze spotkałem jakiegoś dziwnego sokoła.
-Ach! Rudy! To ten dziwnej barwy ogier, który mówił coś o jakimś chrześniaku? Ty jesteś jego synem? A to ciekawe! Ojciec załatwił Ci tu grono chrzestnych! Martel, Faith, Level...Ach! I jego brat, Gniady! chyba tak się nazywali..tylu pamiętam. Te jego zdania łaziły mi po głowie. Nie znałem tych koni. ~~Faith, Martel, Level...i Gniady~~ wymieniałem Idąc tak, ie zauważyłem, że zaraz na kogoś wpadnę. -Hej! Uważaj!- usłyszałem, ale nie złośliwie, przeciwnie. Podniosłem łeb, odsunąłem się. Przede mną stał silny, dobrze zbudowany ogier. -Em..wybacz...Jestem Jasper...Deresz, jeśli wolisz..- wydukałem orientując się w sytuacji -Martel, miło mi- uśmiechnął się Na słowo ,,Martel" oczy mi zalśniły. -Martel?? Przepraszam, ale jeśli dobrze pamiętam, znałeś mojego ojca, Rudego...to ty? <Martel> |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz