- Gemma! - krzyknąłem przerażony po czym pobiegłem do klaczy. Ciągle
padało a po chwili usłyszeliśmy grzmot. Spojrzałem na lekko zabłoconą
Gemmę i pomogłem jej wstać.
- Co się stało? - spytałem łagodnym i spokojnym głosem. Klacz spojrzała
na mnie smutnymi oczyma po czym schyliła łeb i zaczęła płakać jeszcze
bardziej. Jej mokre ciało miało teraz kolor prawie, że czarny a z
ciemnej grzywy spadały krople wody, które znikały w mokrej trawie. Ciszę
przerwał kolejny grzmot a następnie ciemne niebo rozświetlił piorun
przecinający chmury.
- Gemma? Nie chcesz to nie mów, ale proszę Cię chodźmy stąd...
rozchorujesz się jeszcze. - powiedziałem smutnym i troskliwym głosem.
- To idź... - wyszeptała. Zauważyłem, że jej ciało drży, więc przytuliłem ją.
- Bez Ciebie nie pójdę, nie miałbym serca, gdybym Cię tutaj zostawił.
Może nie znamy się zbyt długo, ale jesteś klaczą a ja jako ogier o
klacze muszę dbać. - wyszeptał.
<Gemma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz